Saturday 23 June 2012

''Adios my bitches''


Rano obudziły mnie promienie słoneczne, przebijające przez ciemne zasłony. Powoli się rozciągnęłam i dłońmi przejechałam po twarzy. Piekielnie bolał mnie łeb i bardzo chciało mi się pić. Wzrokiem wędrowałam po ścianie, stojącej na przeciwko mnie, w poszukiwania zegara. Dochodziła trzynasta. O boże! Jak ja długo spałam!Z wielką niechęcią wstałam z łóżka. Przeglądnęłam się w wielkim lustrze, obok łóżka. Jezus Maria! Oh well... Moje niesforne, długie włosy związałam do góry. Biodra wślizgnęłam  w pierwsze lepsze spodnie od piżamy Tomlinsona, które leżały na brzegu łóżka.Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę łazienki, przed którą spotkałam Danielle. 
-Cześć.-Mruknęłam.
-Kac?
-Straszny.-Ziewnęłam.
-Dać ci tabletkę?
-O tak, jakbyś mogła!-Pobiegła na dół, do kuchni, a ja weszłam do łazienki. Twarz przemyłam lodowatą wodą, a zęby wyszczotkowałam tą samą szczoteczką co poprzednio. Czyja ona wgl. jest?
Na bosaka, poczłapałam na dół. Z tego co się zorientowałam, w pomieszczeniu siedzieli wszyscy. Salon był w idealnym stanie. Ani śladu po imprezie. Podbiegł do mnie Blondyn i dał mi wielkiego Horan Hug. Co za przylepa.  Stoję, Niall się przytula. Jem, Niall się przytula. Idę, Niall się przytula. To takie kochane..
-Cześć śpiąca księżniczko! Nawet nie pomogłaś nam sprzątać.-Harry wykrzyczał mi do ucha.
-Już nigdy z wami nie pije!-Zignorowałam to co powiedział.
-Masz!-Danielle podała mi zbawienie.
-Bóg zapłać dobra kobieto!-Połknęłam tabletkę i popiłam wodą.-Zaraz chyba umrę.-Wymamrotałam pod nosem i usiadłam na dużej kanapie między Cher i Loui.
-Nie rozpaczaj tak już.-Zaśmiał się Niall.
-Ty się nie odzywaj! Przy okazji, ładnie tańczysz!-Podniosłam brew.
-To znaczy???
-Łoho!-Krzyknęłam przez śmiech.-Już nie pamiętasz? Współczuje chłopie.
-Ej! Co ja robiłem?!-Zerwał się z kanapy.-Chłopaki?-Zaczął biegać po całym pokoju. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra siadaj świrze!
Harry i Cher co chwilę posyłali mi złowrogie spojrzenia. Zakładam że chodziło im o moją nocną akcje.
Posiedzieliśmy chwilę, ale chłopcom zachciało się jeść. Cher z Danielle zrobiły naleśniki. Mogłam im pomóc, ale nie miałam sił. Zjedliśmy przy wielkim stole, idole nastolatek poszli się ogarnąć, a my zmyłyśmy naczynia. 
Danielle pożyczyła nam jakieś ciuchy, które miała ponieważ często spędzała noce u Liama. Założyłam na siebie długie, czarne leginsy i biały, szeroki sweter. Wytuszowałam mocno rzęsy i zeszłam na dół. Chłopcy kłócili się o pilota, a Niall wcinał pączki. Ten znowu je.
Oklapnęłam na kanapie, na której od razu zjawili się chłopcy.  Harry z Niallem zaczęli się na mnie rzucać i gilgotać. Zaczęłam się szarpać i śmiać, co było oczywiście nie kontrolowane.
-Jeszcze wam nie przeszło?-Wydarłam się przez śmiech.  Po paru minutach tortury ustały. Poprawiłam włosy, podkuliłam kolana i wtuliłam się w tors Lou, a on objął mnie ramieniem.
-Yyy? Czy ja czegoś nie wiem?-Harry spojrzał na nas krzywo.
-Ym, byłeś taki pijany, że i tak nic by do ciebie nie dotarło!-Mrugnął Louis.
-Od dziś musisz się nim dzielić, bejbeee!-Wyszczerzyłam zęby. Louis przytulił mnie mocniej i zaczął ''smyrać'' po ramieniu. Zayn siedział na wprost mnie, bolał mnie jego widok, nie będę ukrywać. Widziałam że go zraniłam, sposób w jaki na mnie patrzył był zupełnie inny, od tego poprzedniego. Widać było smutek, żal i ból. Nie wiedziałam że aż tak mu zależy. Nie mogłam nic zrobić, nie będę chodzić z kimś, do kogo nic nie czuje. Musi się z tym pogodzić.
-Nie chce mi się jechać...-Jęknął Liam sam do siebie.
-Gdzie???-Danielle odkleiła się od niego.
-A no bo my wam nie mówiliśmy. Parę dni temu dowiedzieliśmy się, że jedziemy w trasę.-Powiedział spokojnie Daddy.
-Co?! Kiedy? Na ile i gdzie?-Jego dziewczyna szybko się zerwała.
-No...-Zaczął Liam, ale mu przerwano.
-Za tydzień. Po całej Europie. Na cały miesiąc.-Dokończył za niego Niall.
-Fajnie że nam powiedzieliście!- Cher zdenerwowana, wstała i pobiegła na górę, a za nią Hazza.
Danielle spojrzała na Liama i pokiwała głową. Usiadła na drugim końcu kanapy. Zapadła melancholijna cisza. Było trochę sztywno. Postanowiłam przerwać tą szopke.
-Pfff! Przynajmniej sobie od was wszystkich odpocznę..-*Mina w stylu Bitch please* Jako jedyny zaśmiał się Blondas.
-Aha...-Podskoczyłam brwiami-Nie? Nikt?-Pokiwałam głową.-Taaaaki tam suchar.-Przeciągnęłam. 
Dopiero się zaśmiali. Jaki zapłon...
-Dobra, to co dzisiaj robimy?-Louis skierował się do mnie.
-Nie wiem.-Wzruszyłam ramionami.
-A może obejrzymy jakiś film?-Zaproponował Zayn.
-Wiesz dobrze że wszystkie oglądaliśmy.-Powiedział Niall, po czym dodał, nieco głośniej-Ale Phoebe ma dużo!-Loui i Zaynowi, pomysł widocznie się spodobał. Przewróciłam oczami.
-Dobra.
-Thank you very much.-Powiedział Horan z irlandzkim akcentem. Chłopcy pobiegli się ubrać, a ja poszłam do pokoju Loui, zabrać wczorajsze ubranie. Gdy zeszłam na dół, Zayn z Niallerem byli gotowi, tylko Louis gryzmolił się jak mucha w smole. Ile można czekać.
Usiadłam na pierwszym schodku i oparłam głowę o poręcz. Po 10 minutach, raczył zejść na dół. Na ramieniu miał nie wielką, męską torbę. W trójkę, spojrzeliśmy na niego pytająco. 
-E, no co?-Zapytał zdziwiony, gdy zorientował się że się na niego gapimy. 
-Aha, Phoebe, śpię dziś u ciebie! Chyba nie masz nic przeciwko?-Pocałował w policzek.
-Okej, fajnie!- Ucieszyło mnie to, ale obok mnie stał przymulony Mulat. Czułam się winna, chociaż wiedziałam że nic nie zrobiłam i jak każdy miałam prawo być szczęśliwa  Danielle, Liam, Cher i Harry woleli zostać w domu. Pożegnałam się z nimi i wróciłam do chłopaków. Stopy wślizgnęłam we wczorajsze, wysokie buty, a przez rękę zarzuciłam czarną marynarkę. Wyszliśmy z wielkiego domu, przed którym stało kilka fanek. Chłopcy zrobili sobie parę zdjęć z dziewczynami. Niektóre witały mnie miłym spojrzeniem, a niektóre wręcz przeciwnie. 
Do domu pojechaliśmy autem Lou, usiadłam na przednim siedzeniu, obok mojego chłopaka, a Horan z Malikiem, usiedli z tyłu. Przez całą drogę słuchaliśmy muzyki. 
Przed domem jak zwykle musiałam spotkać panią Ferguson. Wynosiła właśnie śmieci, czytaj 'Szpiegowała sąsiadów' Ta kobieta nie ma chyba życia prywatnego.
-Kolegów zaprosiłaś? Ciekawe co będziecie tam robić...-Zmierzyła ich wzrokiem.
-Szczęśliwego Nowego Roku, pani Ferguson!!!-Wydarłam się w jej stronę, co wywołało głośny śmiech u chłopaków.
 Z kopertówki wygrzebałam klucze do domu i otworzyłam drzwi. Chłopcy tak często przebywali u mnie że zachowywali się jak u siebie. Zrzucili z siebie kurtki i pobiegli w głąb mieszkania. Niall niemal że się nie zabił, ale co tam.. Pobiegł dalej.
Ummmm, okej. 
Z obolałych stóp pozbyłam się wysokich szpilek i nałożyłam wygodne kapcie. Klucze rzuciłam na szafkę i weszłam do środka. Chłopcy rozsadowili się na kanapie i włączyli Xboxa . Miło się zapowiada dzień, chuj im w dupę.
Pobiegłam do pokoju, przebrać się w dresy i jakąś wygodną  bluzę. Pootwierałam lekko okna na piętrze, bo było duszno i wróciłam na dół.
-Co robicie?-Zero odpowiedzi tylko jakieś krzyki związane z grą.-Co robicie?-I znowu nic.-Kurwa, czy ja jestem niewidzialna?-Jęknęłam pod nosem. Poszłam zmienić żwirek w kuwecie Tessi, zmieniłam wodę i nałożyłam jej ''mini fileciki'' które ostatnio reklamowali.. Zjadła wszystko ze smakiem i popiła. Wróciłam do salonu, a kicia poczłapała za mną, nie wydając przy tym żadnego odgłosu. Stanęłam na środku pokoju.
-Zamawiam pizzę, jaką chcecie?-Sięgnąłem po telefon.
-Z kurczakiem!
-Pepperoni
-Owocami morza!!-wykrzyczał Niall.
-Okeeej.Y, czym?-Wybrałam numer do pizzeri.
-Owocami morza.-Powiedział oschle.
-Fuj-Zaśmiałam się i przyłożyłam do ucha słuchawkę. Zamówiłam cztery pizzę i podałam adres. Usiadłam na parapecie, uchyliłam okno i zapaliłam papierosa. Zayn, przyszedł się przyłączyć. Z kieszeni wyjął pudełko papierosów i zapalił jednego. 
Zaczął coś mówić o pogodzie, w tym samym czasie zaciągnęłam się i wypuściłam dym prosto na jego twarz. Zaczął kaszleć, a ja zachichotałam.
-Palenie szkodzi, Zayn. Pamiętaj na przyszłość. Taka mała rada.-Powiedziałam z powagą. Zayn tylko się zaśmiał. 
Oprałam się o szybę. Zauważyłam chwiejącą się postać, zmierzającą w stronę moich drzwi. Po chwili zorientowałam się ze to Vanessa.  Wait, what? Van?! Co ona tu robi?
-Twoja dziewczyna idzie.-Wypaliłam.
-Yyy, kto?
-Vanessa.-Zeskoczyłam z parapetu i pobiegłam w stronę drzwi. Otworzyłam je powoli i wpuściłam, niewyraźnie wyglądającą Van do środka. 
-Cześć.-Powiedziałam zdziwiona jej wyglądem. Miała brudne ciuchy i rozmazany makijaż.-Wszystko w porządku?-Nic nie opowiedziała. Spojrzała na mnie z ironią i z całej siły dała mi z liścia. Jeszce nigdy od nikogo nie dostałam, czułam jakby ktoś zdarł ze mnie skórę. Ma dziewczyna siłę. Jęknęłam z bółu i pomasowałam się po piekącym miejscu.
-Pojebało cie?!-Chłopcy jak na znak, przybiegli do przedpokoju. Byli zdezorientowani całą sytuacją.-Co ci kurwa odbiło!!! 
-Nie udawaj że nie wiesz!-Złapała mnie za ramiona i zaczęła szarpać, bez pohamowań. 
Louis z Zaynem zaczęli się wydzierać i odciągnęli ją ode mnie. Niall stał wystraszony i wpierdalał chrupki. Nie bałam się, byłam tylko zdziwiona. Nie miałam pojęcia o co chodzi. 
-Co ty kurwa wyprawiasz?-Zayn mocno nią potrząsnął. Podeszłam bliżej. 
-Brała.-Powiedziałam spokojnie, a ta znowu zaczęła chamsko się śmiać. 
-No i chuj cie to obchodzi! I nie udawaj że nie wiesz o co chodzi...Pfff, ukradłaś mi chłopaka, suko!!!-Zaczęła się szarpać, ale chłopak był silniejszy. Czyli o to chodzi, o niego. Przecież to dla mnie z nią zerwał.
-Nie ukradłam ci go, dziewczyno! Zayn jest singlem!-Wykrzyczałam jej w twarz. 
-O..-Uspokoiła się.-Sorry-rzuciła od nie chce mi się.
-Wiesz co, po prostu wyjdź.-Pokiwałam głową i otworzyłam drzwi.
-Słuchaj, ja nie wiedziałam.
-Do widzenia, miłego dnia!-Złapałam ją za ciuchy i wypchnęłam za drzwi. 
Zamknęłam na klucz i nie zważając na osłupiałych chłopaków wróciłam do salonu. Przejrzałam się przelotnie w lustrze. Czerwone ślady palców na policzku. Zajebiście.
Chłopcy byli zszokowani całą tą scenką, ale ja nie specjalnie. Nic mi się nie stało więc po co miałam przeżywać.
Po dość krótkim czasie, przyszła nasza upragniona pizza którą wszamaliśmy a parę minut. Obejrzeliśmy jakiś film, bodajże Królewna śnieżka i łowca z Kristen Stewart, który kupiłam ale leżał w szufladzie.
***
Pod wieczór, Zayn z blondynem, wrócili do siebie, a ja z Lou zostawiliśmy sam na sam. Nie licząc kota. 
-Spać mi się chce...-Ziewnęłam.
-Idź się myć.-dźgnął mnie w brzuch.
-Idź pierwszy.
-Dobrze mamo!-Pobiegł do góry.
Do ręki wzięłam Ipada, który leżał na krześle. Weszłam na twittera, przybyło mi sporo followersów. Hejtów też nie zabrakło, na szczęście nie jestem osobą która przejmuje się zdaniem innych. Było też parę miłych tweetów. Tyle dziewczyn chce być na moim miejscu, to fajne ale też smutne. Przecież większość z nich nigdy ich nie spotka.  Na facebook'u żadne zmiany oprócz nowych zaproszeń od directionerek. Nowy mail...Że what the fuck? 
-Jestem!-Przed moimi oczami ukazał się Tomlinson w samych bokserkach. Kisiel w gaciach, za każdym razem.-Co jest?
-Wiedziałeś że za miesiąc są Much Music Awards?
-Nom, byliśmy zaproszeni, ale jedziemy w tą trasę.
-No tak, Taio Cruz będzie występował. -Powiedziałam zadziwiona.
-Aha? I co? Będziesz tańczyć? 
-Tsaa.-Złapałam za telefon.
-Co robisz?-Przyciągnął mnie do siebie.
-Napisze do dziewczyn.-Oparłam głowę o jego ramie.
***
Puściłam wodę do wanny. Kiedy była już prawie pełna, weszłam do niej i ułożyłam się wygodnie. 
Umyłam całe ciało i włosy. Ogoliłam nogi, pachy i miejsce intymne bo tego wymagało. Po wyjściu z wody, wytarłam się, a w skórę wmasowałam masło kokosowe. Na twarz nałożyłam maseczkę i wysuszyłam włosy.  Umyłam zęby, zmyłam maseczkę, a twarz jeszcze przemyłam wodą. Ubrałam się w piżamę i zeszłam na dół, do Louiego. Zrobiłam herbaty i włączyliśmy moją ulubioną komedie Narzeczony mimo woli. Niedane było mi obejrzeć całego filmu bo w połowie zasnęłam z objęciach Lou. Tak mi tego brakowało... Jego zapachu, uśmiechu, jego całego.

~Tydzień później~
Że ja mam wytrzymać cały miesiąc bez nich?! Bez tych czubów? 
Tomlinson przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
-Będę za tobą tęsknić.
-Ja za tobą też.-Szepnęłam cicho. 
-Dobra, przeżyjecie!-Zirytował się Zayn. Ta, nadal mu nie przeszło. Szkoda mi na niego patrzeć bo wiem że naprawdę coś do mnie czuje. Ale ale cóż, zakochuje się szybko,stanowczo za szybko. Nie jestem odpowiednią osobą dla niego. Staram się o tym nie myśleć, tylko szkoda że on mi tego nie ułatwia. 
Przytuliłam się mocno do wszystkich chłopaków, Zayn pocałował mnie w policzek. Nie miałam nic przeciwko, przecież to nic nie oznaczało. Kiedyś codziennie całował mnie na pożegnanie. 
-No to narazie.-Zmiękła Cher i przytuliła się jeszcze raz do Stylesa. Tak btw, coś się chyba dzieje z Harrym. Zmienił się w stosunku do Cher, traktuje ją jak przyjaciółkę a nie partnerkę. None od my business. Nie rozmyślałam nad tym długo. 
-Adios my bitches!-Wydarł się loczek na całe lotnisko. No i jak ich tu nie kochać?
Pomachałyśmy im jeszcze i ruszyłyśmy w stronę wyjścia, przy którym zaczepiły nas fanki chłopców. Cher była lekko rozmazana od płaczu więc odmówiła zdjęć, ale ja z Dan po prostu nie mogłyśmy. Dla nas to nic takiego, a dziewczyny się cieszą. Spędziłyśmy parę minut na rozmawianiu i robieniu zdjęć. Pożegnałyśmy się z directionerkami i pojechałyśmy do domu Danielle.
____________________________________________________-
Wiem że rozdział jest do kitu, nie jestem z niego zadowolona, jak z resztą wszystkich, ale dokończę to opowiadanie : ) Zapraszam do komentowania!
A że na tym blogu pojawią się jeszcze tylko 4 rozdziały i epilog, założyłam nowe opowiadanie, na którym mam nadzieje będę pisać chociaż trochę lepiej. 
Tak więc zapraszam.   Zaczyna się podobnie, ale opowiadanie będzie zupełnie inne! ; 3 Pozdrawiam xxx

Wednesday 6 June 2012

Party Hard

~31 Grudnia~
Było dość wcześnie rano gdy wyjechałam z Doncaster. W Londynie byłam o dziesiątej. Z chłopakami ustaliliśmy, że dziewczyny wpadną do mnie żeby przygotować się na imprezę.
Cher dzwoniła poprzedniego dnia i mówiła że będą o pierwszej.
Rozpakowałam wszystkie ciuchy, większość z nich wpakowałam do pralki i nastawiłam pranie.
Lodówka była pusta, same drzemy, jajka, ketchupy i inne mało potrzebne w tej chwili duperele. Zapasy Tessi też były już dawno opróżnione. No nic, trzeba było iść do sklepu.. Z wieszaka ściągnęłam duży, gruby sweter i nałożyłam go na siebie. Ubrałam kozaki, a do kieszeni schowałam portfel. Do uszu wsadziłam słuchawki i puściłam muzykę. Zamknęłam drzwi na klucz i powolnym krokiem ruszyłam do sklepu oddalonego o 10 minut. Nie powiem, było zimno, wszędzie pełno śniegu, ale nie spieszyło mi się.
Zanim się obejrzałam, byłam już pod sklepem. W wejściu złapałam za koszyk i weszłam do środka.
Zrobiłam spore zakupy i obładowana wróciłam do domu. Rozpakowałam kupione rzeczy i poukładałam w odpowiednie miejsca. Dałam jeść Tessi i sama też coś sobie zrobiłam.
Ktoś zadzwonił do drzwi, spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, 13.00. Z pełną buzią poszłam otworzyć drzwi, przed którymi stały dziewczyny.
-Jakie punktualne.-Wyszczerzyłam zęby i wpuściłam je do środka.-A co macie?-Wzrok skupiłam na wielkim kuferku i dwóch torebkach.
-Kosmetyki i sukienki.-Danielle przytuliła się do mnie i pocałowała lekko w policzek. Po niej to samo zrobiła Cher.
-Chcecie coś do picia?-Zamknęłam drzwi na klucz.
-Nie, nie.
-No to jazda do góry.-Pobiegłyśmy po schodach do łazienki. W czasie gdy Cher brała prysznic, z pokoju zabrałam ciuchy na imprezę. Po blondynce, szybki prysznic wzięła Dan, a ja zaraz po niej. Z mokrymi włosami, obwinięte jedynie ręcznikami, biegałyśmy po całej łazience. Wysuszyłyśmy szybko włosy i uczesałyśmy się na wzajem. Danielle miała idealnie proste włosy, Cher loki, a ja lekkie fale.
Zrobiłyśmy sobie makijaż i ubrałyśmy się. Efekt końcowy? BOMBA!
Dani wygląda świetnie, czerń ze złotymi dodatkami świetnie do niej pasuje. Do tego złoty makijaż.
Cher pokazała nam się jako druga. Sukienka podkreślała jej idealną figurę, a makijaż pasował idealnie!
Chociaż wszyscy mówią, że mam świetne kształty, nie podobam się sobie więc wybrałam luźną sukienkę z dodatkami. Do tego miałam mocniejszy make up.
Stałyśmy tak przed lustrem, komplementując sobie na wzajem kiedy zorientowałyśmy się, że była już 19.40.
Zadzwoniłyśmy po Liama, który był pod moim mieszkaniem po jakiś 20 minutach.
Do miseczki wsypałam jeszcze jeść Tessi, zmieniłam wodę i wyszliśmy z domu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, obok Cher. Na dworze, namiętnie padał Śnieg.
Przez całą drogę dyskutowałam z Paynem.
Podjechaliśmy pod dom chłopaków. Jeszcze nigdy tam nie byłam. Liam zaparkował auto pod wielkim budynkiem, wyszliśmy z auta i udaliśmy się do drzwi.
Z wielkiego holu było słychać śmiechy i głośną muzykę. Ściągnęłam czarną marynarkę i weszłam w głąb mieszkania. Wnętrze było ogromne, z tego co mi opowiadali to wiedziałam że są trzy łazienki, parę sypialni itp.''Będzie parę osób'' Taaa, takie tam około 90 ludzi. Nic takiego...
Stanęłam na środku dużego salonu i zaczęłam rozglądać się do okoła. Skąpe ciuszki, kocie ruchy, kilogramy tapety, pot, głośno muzyka..Nie no, fajnie! Prześliznęłam się przez balangowiczów na koniec sali. Jak się okazało byli tam organizatorzy imprezy.
-Mała impreza, widzę właśnie jaka mała!-Zaśmiałam się i przytuliłam do siebie najbliżej mnie stojącego blondyna.
-E, no nie koniecznie przewidywaliśmy tyle osób.-Pocałował mnie w policzek. Przywitałam się z resztą ekipy.
-A Zayn gdzie?-Rozglądnęłam się wokół siebie.
-W łazience, na górze.-Liam pocałował Danielle w czoło.
-Aww, jakie słodziaki! Dobra idę się przywitać z Zaynem.-Przecisnęłam się jakoś przez zupełnie nieznane mi osoby. Impreza dopiero się zaczynała, z czasem miało być ich więcej... Weszłam po schodach. Zakukałam do drzwi łazienki w których jak mi powiedziano był Zayn.
-Tak?
-Cześć, to Phoebe.-Szybko otworzył mi drzwi.
-Hej!-W jego oczach było widać promyki. Przytulił mnie i chciał pocałować w usta, ale się odsunęłam.
-Nie mogę cię pocałować?!-Zapytał zawiedziony.
-Możesz, jasne że możesz...Ale obawiam się że dla ciebie to coś innego niż dla mnie.-Spuściłam wzrok.
-To znaczy?-Złapał mnie za rękę.
-Chyba powinniśmy pogadać.-Podniosłam głowę.
-Chodźmy do mnie do pokoju.-Powiedział zdezorientowany. Weszliśmy do pomieszczenia i usiedliśmy na łóżku Zayna. Zapadła niezręczna cisza którą ja jakoś musiałam zakończyć. Obróciłam się do niego przodem i zaczęłam. Było mi naprawdę ciężko.
-Bo ja ci się podobam tak?
-Tak...
-Wiesz że nie będziemy razem. Powinnam dawno z tobą o tym porozmawiać.
-Domyśliłem się. Tylko że ja się w tobie zakochałem i to tak na serio zakochałem.-Złapał mnie za rękę.
-Zayn, ja wiem... Po prostu zakochałeś się w nie tej osobie. Nie darze cię tym samym uczuciem...Chciałabym, ale nie potrafię.-Przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam.-Przepraszam.-Szepnęłam mu do ucha.
-W porządku, nie mogę cię przecież zmusić. Chcę żebyś była szczęśliwa, a skoro ze mną to nie możliwe to szkoda, ale uszanuję to.-Odchylił się.
-Lubie cię, Zayn.Jesteś dla mnie bardzo ważny. Zostańmy proszę przyjaciółmi.-Wzrok wbijałam głęboko w okno.
-Jasne...-Szepnął i wyszedł z pokoju. Przez dłuższą chwilę oglądałam płatki śniegu, zamieniające się w krople wody, na oknie. Było mi cholernie źle że pozwoliłam dopuścić do tego żeby się we mnie zakochał. Powinnam uprzedzić go na samym początku, a ja głupia czekałam na nie wiem  co. Jego smutne oczy doszczętnie mnie dobiły. Było mi go tak bardzo szkoda. Z drugiej strony, nadal kochałam Loui i nie mogłam być z kimś innym. Nie mogłam...Nie mogłam być z kimś kogo najzwyczajniej nie kochałam! Pojedyncze łzy spływały mi po policzkach. Kurde,no! Na dole Impreza a ja siedzę tu i płacze bo zrobiłam coś co powinnam?!Pomyślałam w głowie. Podeszłam do wiszącego na ścianie lustra. Przetarłam lekko dolne powieki i policzki od łez. Głośno westchnęłam i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach natknęłam się na Hazze.
-Co ty mu zrobiłaś?-Zapytał zdenerwowany.-Wybiegł z domu bez słowa.
-Nic mu nie zrobiłam.-Ominęłam go i zeszłam do chłopaków.
-Płakałaś?-Louis złapał mnie za nadgarstek.
-Nie...-Spuściłam wzrok.
-Przecież widzę!-
-Nic mi nie jest. Widzę że przybyło parę osób.-Wymusiłam uśmiech.
-Taaaaak! Bawmy się, bawmy!!!-Niall zaczął skakać wokół swojej osi.
-Napijesz się może czegoś?-Zaproponował Louis.
-Tak...Jasne.
***
Przez pierwszą godzinę było dość sztywnie, przynajmniej dla mnie. Chodziłam po całym domu z drinkiem w tą i z powrotem, rozmawiając przy tym z osobami które znałam. Wszyscy wokół mnie tańczyli i śmiali się. Zayn nadal nie wrócił z...Właściwie nie wiedziałam gdzie poszedł. Z nudów usiadłam na dużym, pistacjowym fotelu. Nie dane mi było posiedzieć, bo przede mną stanęła Eleanor.
-No hej!-Wystawiła przed siebie rękę, w której trzymała szklankę z ładnym, kolorowym drinkiem. Jakaś ty miła, fak ju!
-Nie dzięki. Nie skończyłam jeszcze tego.-Majtnęłam ręką w której miałam szklankę z resztką drinka.
-Dobra lecę się bawić.-Uśmiechnęła się.
-Leć.-Powiedziałam bez uczuciowo. Szybko zniknęła między tańczącymi parami. 
Po paru minutach podszedł do mnie Louis.
-Zgubiłeś dziewczynę?-Wciągnęłam ostatni łyk drinka, przez słomkę. 
-Nie. Muszę z tobą poważnie porozmawiać!-Podał mi rękę. Pustą szklankę odstawiłam na stolik stojący obok mnie i podciągnęłam się do góry. Tomlinson pociągnął mnie za sobą do pokoju. Nigdy w nim jeszcze nie byłam. Był spory, na szaro niebieskich ścianach wisiało dużo ramek. Jedna z nich przykuła szczególnie moją uwagę. Na zdjęciu byłam ja i Louis na imprezie, na której się poznaliśmy. Zrobiło mi się tak jakoś ciepło w sercu. Nie wiedziałam że zatrzyma nasze jakiekolwiek wspólne zdjęcie.
Loui usiadł na brzegu łóżka i poklepał miejsce obok. Dosiadłam się i słuchałam co ma mi do powiedzenia.
-Wiesz, chciałem wyjaśnić ci co łączy mnie i Eleanor.
-Co tu wyjaśniać... Jesteście ze sobą, kochacie się, end of the story.
-No właśnie nie.-Dłonią przejechał po czole.-Bo wiesz że często popełniam różne głupstwa?
-No wiem i co?-Nie wiedziałam do czego dąży.
-Bo ja nie jestem z Eleanor, to znaczy jestem, ale nie jestem. Kiedy cię zostawiłem i zacząłem chodzić z El, myślałem że ją kocham ale po pewnym czasie uświadomiłem sobie że to tylko zauroczenie. Zerwałem z nią. Potem spotkałem ciebie na weselu Danielle i Liama i wszystko wróciło...-Zaciął się.-Wszystko! Nasze pierwsze spotkanie, wspaniałe chwile, zerwanie z tobą. Uświadomiłem sobie jaki popełniłem błąd i że nadal cię kocham, że nigdy nie przestałem...Ale ty mnie nie chciałaś, starałem się ale ty nadal mnie nie zauważałaś. Jak z Danielle byłyście w US, managerowie załatwili mi ustawkę z Eleanor. Bo wiesz, ona jest początkującą modelką.
-Hahahaha, modelką?-Wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem.-Przepraszam, kontynuuj.
-I żeby było o nas głośniej, zgodziliśmy się. Pomyślałem że to dobry pomysł, może będziesz zazdrosna i jakoś znowu się zejdziemy. Moja rodzina wiedziała, chłopcy wiedzieli, prosiłem żeby nie mówili Dan i Cher bo pewnie by ci powiedziały, a ja...Sam nie wiem co sobie myślałem.Wczoraj dzwoniłem do Managera, nie chcę już dużej udawać, bo kocham ciebie. To o tobie myślę przed snem i zaraz po przebudzeniu. To było głupie, dlatego przepraszam. Jeśli mnie nie kochasz, to rozumiem.-Oczy napełniły mi się łzami, które pojedynczo skapywały mi z oczu, Louis szybko je wytarł. Było mi ciężko cokolwiek wydukać, byłam w mega szoku.
-Louis, ja...Ja nie wiem czemu cię wtedy odrzuciłam, chyba się bałam. Byłam załamana gdy mnie zostawiłeś i bałam się że znowu to zrobisz. Jak chciałam do ciebie wrócić,ale okazało się że jesteś z Eleanor. Jeszcze nigdy nie kochałam nikogo tak jak ciebie! Chciałabym zacząć od nowa, bo chyba nie umiem bez ciebie żyć.
-Naprawdę??
-Naprawdę!-Wykrzyczałam z bananem na twarzy. Lou cały uradowany namiętnie mnie pocałował.
Zeszliśmy na dół. Oboje się bardzo cieszyliśmy. Akurat leciała piosenka Jessie J, Laserlight.  Zatańczyliśmy i podeszliśmy do reszty przyjaciół. Zayn już wrócił, stał przymulony obok Harrego.
Pogadaliśmy chwilę, popiliśmy i poszliśmy tańczyć.
***
10,9,8,7,6,5,4,3,2,1!!!-Wszyscy staliśmy na ogrodzie. Śmiechy, fajerwerki, alkohol.Było świetnie!

-Ten rok będzie stanowczo lepszy od poprzedniego!-Louis objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Tak, zapowiada się na lepszy.-Szczerze się uśmiechnęłam.
Pośmialiśmy się chwilę i wróciliśmy do środka. Byłam już nieźle napita ale nie odmówiłam kolejnego drinka.
W końcu to sylwester, kiedyś się wytrzeźwieje.
Harry z Niallerem wypili o wiele za dużo. Niall zaczął tańczyć macarenę a Harry śpiewał piosenkę o bananach. "Banany są dobre, banany cie lubią, banany są żółte, miłe i długie!!!'' Cher i Zayn nieźle wstawieni dołączyli się do nich i wykonywali dzikie tańce. Louis nie chciał być gorszy i dołączył się do nich. Myślałam że nie wyrobie tam ze śmiechu. Jedyni normalni, a mianowicie Dan i Liam, siedzieli sobie na kanapie. Brązowo włosy prawie płakał na samą myśl że następnego dnia rano, trzeba będzie posprzątać cały ten syf.
***
Było około piątej nad ranem, większość balangowiczów wróciła do swoich domów, zostało ich może z 10.. Zayn i Niall już dawno spali, Harry i Cher chyba też bo nigdzie ich nie widziałam.
-Lou, jestem zmęczona.
-Chodź na górę.-Tak też zrobiliśmy.
-Masz tu moją koszulkę, idź weź prysznic.-Zabrałam luźną bluzkę Lou'ego i ręcznik. Biżuterię odłożyłam na szafkę i udałam się do łazienki. Właściwie nie wiedziałam gdzie jest. Weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia. I BUM! Nie trafiłam... Przez przypadek znalazłam się w pokoju Hazzy. Uprawiał dziki seks z moją przyjaciółką.
-O kurwa, sorry!-Przestali i przeszyli mnie wzrokiem na wylot.
-Heeheee, nie wiecie może gdzie jest łazienka?-Strzeliłam buraka.
-Na lewo.-Opowiedział Harry.
-Dzięki, to ja już nie przeszkadzam.-Wycofałam się i tym razem trafiłam do łazienki. Włosy związałam do góry przy pomocy gumki, którą znalazłam przy zlewie. Wzięłam prysznic i wyszłam na puchaty dywanik. Wytarłam ciało, od którego szła ciepła para. Zęby umyłam pierwszą lepszą szczoteczką. A tam, nikt nie zauważy.Resztki makijażu zmyłam zmywaczem. Zapewne należał do Danielle, która często nocowała u Liama.
Nałożyłam na siebie dolną partie bielizny i koszulkę Lou. W rękę złapałam sukienkę i wróciłam do pokoju. Louis stał owinięty ręcznikiem. Spojrzałam na niego pytająco.
-Wziąłem prysznic w drugiej łazience.
-Aaa..-Podniosłam głowę. Sukienkę odłożyłam na krzesło stojące przy biurku. Chłopak z komody wyciągnął bokserki i wyszedł z pokoju. Po niecałej minucie wrócił już z nimi na sobie.
-Emmm, no wiesz! Mogę spać na podłodze ale wolałbym z tobą.
-Masz dzisiaj szczęście bo ja też bym tak wolała.-Tomlinson jak na rozkaz wskoczył do łóżka i poklepał miejsce obok siebie. Wywróciłam tylko oczami i wyłączyłam światło. Położyłam się obok niego, na plecach i chciałam zasnąć bo byłam strasznie zmęczona!
-No przytuuuuul!-Oburzył się Louis.
-Haha, wiedziałam.-Wtuliliśmy się w siebie, swoje nogi wplotłam w jego.
-Dobranoc.
-Dobranoc Phoebe.-Zaczął bawić się moimi włosami aż zasnęłam. Miło było leżeć obok niego i czuć się tak jak kiedyś, tak bardzo ZAJEBIŚCIE! :')
_____________________________________________
Nie wiem czy wam się podoba.. Chyba nie jest taki zły.
 Przepraszam za błędy.
KOMENTARZE MILE WIDZIANE. : )
EDIT: Mam nowego twittera, @DomiMarchewka. Follow me! xxx


Saturday 2 June 2012

Merry Christmas!



~25 Grudnia~
Była  wczesna godzina nad ranem, a ja nie mogłam w ogóle spać, bardzo bolał mnie brzuch, ale to pewnie przez okres. Siedziałam w ciepłej piżamie na łóżku, przy zapalonej lampce nocnej  i czytałam Harrego Pottera. Zza ściany słyszałam szepty i ciche śmiechy.
Po chwili do drzwi zaczął dobijać się mój mały braciszek. Z trudem udało mu się otworzyć drzwi. Wbiegł do pokoju, w swojej słodkiej piżamce w auta. Zatrzymał się na środku i uroczo uśmiechnął.
-Cześć.-Powiedział dość niewyraźnie i podbiegł w podskokach, bliżej łóżka.
-No cześć.-Ześlizgnęłam się na podłogę i kucnęłam obok niego.
-Idziemy otwierać prezenty?-Zapytał zajadając czekoladę. Pierwsza myśl? ''Rano a ten już wpierdala słodkie''.
-No jasne, chodź.-Wzięłam go na ręce i zeszłam na dół. Zaraz za nami stanęła Claire, a za nią ojciec.
-Otwieramy?-Spytał młody. Postawiłam go na ziemie, a on szybko podbiegł do choinki. Kucnęłam obok i pomogłam mu odpakowywać prezenty. Jakoś mnie to nie jarało. Może kiedyś, gdy byłam mała, gdy żyła mama. To moje pierwsze święta bez niej. Właśnie w takich chwilach, najbardziej odczuwam jej nieobecność. Tata też już pogodził się z jej odejściem. Trzeba żyć dalej...

Swoje prezenty odpakowałam w miarę szybko. Jack miał ich bardzo dużo, więc pomogliśmy mu je odpakować. Po minie stwierdziłam, że mu się spodobały. Z resztą ponad godzinę spędziliśmy w sklepie na wybieraniu mu prezentów.
Z Claire poszłyśmy zrobić naleśniki na śniadanie. Nalałam wszystkim soku pomarańczowego i usiedliśmy do stołu.
Zjedliśmy najważniejszy posiłek dnia bez pośpiechu. Z Claire umyłyśmy wszystkie naczynia, a tata z małym poszli na górę. Dokończyłam sok i  poszłam się ubrać w przyszykowane poprzedniego wieczoru ciuchy. Zrobiłam lekki makijaż, włosy zaplotłam w kłosa, a grzywkę spuściłam po boku. Wpięłam jeszcze kokardkę i zeszłam na dół. Usiadłam sobie na kanapie obok Jacka i włączyliśmy jakąś bajkę. Była dopiero 10.20, a na obiad jechaliśmy do babci.
***
-Szykujcie się. Jedziemy.-Tata zaczął ubierać małego.Nie chętnie zwlekłam się z kanapy, pilotem wyłączyłam tv i poszłam do przedpokoju. Stopy wślizgnęłam w czarne koturny i założyłam na siebie płaszcz. Gdy byliśmy gotowi, wyszliśmy z domu. Claire zamknęła jeszcze drzwi na klucz. W aucie usiadłam na przednim siedzeniu.
Po 10 minutach, byliśmy już pod domem babci. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że w domu obok mieszka rodzina Tomlinsonów. Modliłam się żeby nie spotkać Lou, a co gorsza...Elżuni. Tak, z tego co mówiła mi Cher, Harry powiedział, że dziunia święta spędzała z rodziną Lou. Naprawdę nie chciałam jej spotkać i psuć sobie humoru. To jej mierzenie mnie wzrokiem mnie dobija. Chyba mnie nie polubiła. Szczerze? Vice versa.
Wysiadłam z auta i bardzo powoli, tak żeby nie zaliczyć gleby w butach, ruszyłam do drzwi. Zauważyłam jedynie że pod domem Louis'a stoi jego auto.  Zastukałam kołatką. Po krótkiej chwili, drzwi otworzyła nam babcia. Jak zawsze wyglądała cudownie jak na swój wiek. Eleganckie ciuchy, lekki makijaż, dobra kondycja i duży kok na głowie. Przywitaliśmy się z nią,  nie mogłam się od niej w ogóle oderwać. Kocham tą starą plotkarę, świetnie się dogadujemy. To ona zawsze pomagała mi w trudnych decyzjach. Między innymi, tymi związanymi z Lou. Na początku naszej znajomości i na końcu też... Ciężko uwierzyć, że to już 6 lat on naszego pierwszego spotkania na imprezie urodzinowej przyjaciela.

W jadalni czekał już na nas obiad. Usiedliśmy do stołu i w miłej atmosferze zjedliśmy posiłek.
Babcia i Claire zmyły wszystkie naczynia, a ja zrobiłam kawy.
Ciepłe napoje zaniosłyśmy do salonu i wygodnie rozsiadłyśmy się przy kominku. Nadal źle się czułam, ale już nie tak źle.. Babcia weszła na temat Lou.
-A wiesz kto wczoraj o ciebie pytał?-Uśmiechnęła się zadziornie.
-Kto?-Wzięłam łyka kawy.
-Louis.-Zakaszlałam głośno.
-Aha.-Próbowałam być obojętna.
-Nie mów że cię to nie obchodzi..-Claire szturchnęła mnie łokciem.
-Ha ha ha, nie! Ani trochę.-Powiedziałam stanowczo.-No dobra, co mówił???-Przypełzałam się bliżej babci.
-Pytał się kiedy u mnie będziesz i kiedy wracasz do Londynu. Był bardzo zainteresowany co do ciebie.
-I co mu powiedziałaś?-Oczy miałam wielkie jak piłeczki golfowe. 
-No to mu powiedziałam, że dziś na obiad przyjedziesz, a że do Londynu to nie wiem.
-Ciekawe, nagle się mną interesuje? Jak wróciłam z US to się do mnie słowem nie odezwał.-Wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem, ale był bardzo ciekawy.
-Hmm, a pokemona widziałaś?
-Kogo?-Babcia zrobiła minę w stylu "WTF"
-No jego nową laskę, nie wiedziałaś? Niby przyjechała, pewnie się przylizać rodzinie Louis'a na święta.-Zaśmiała się głośno Claire. Haha, boże jak ja kocham tą kobietę. Ona to potrafi podeprzeć na duchu.
-A nie widziałam, a co? Plastik?
-Ahahahaha, tapeciara w  chuj.-Zaśmiałam się.-O, przepraszam.-Znowu zaczęłam się śmiać.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę o różnych pierdołach, ale trzeba było się pomału zbierać.
-Idziemy?-Claire wstała z podłogi i poprawiła bluzkę.
-Mhm.-Łyknęłam ostatniego łyka kawy i wstałam.
Pożegnaliśmy się z babcią i wróciliśmy do auta. Kątem oka zobaczyłam, że pod domem Tomlinsonów nie było auta Louis'a. Czyżby po południowa przejażdżka z Elżunią?
W drodze powrotnej, gdy przejeżdżaliśmy obok TESCO, Claire wpadła na ''genialny pomysł''.
-Może zajedziemy na zakupy? Są Święta to i lubi pewnie mało.
-Chodźmy!-Jack zaczął skakać na pupie.
-Właściwie czemu nie.-Dodał tata i skręcił w lewo.
Na parkingu z łatwością znaleźliśmy wolne miejsce. Z ''kolejki'' wytargałam wózek i weszliśmy do sklepu. Wow! Taki wielki, a mało ludzi. Rzadko zdarza się to w TESCO.
***
Chodziliśmy między alejkami dość długo, z resztą po co pośpiech jak było tak mało ludzi. Koszyk był już w połowie wypełniony.
-Mama!-Jack zaczął ciągnąć Claire za rękaw.
-Tak kochanie?
-Ja chce ciuciu.
-Dobra to wy idźcie po słodycze, a ja pobiegnę do zamrażarek.
-Spoko.-Tak też zrobiliśmy.
Tata prowadził wózek, a ja rozmawiałam z małym, trzymając go przy tym za rączkę. Zapatrzyłam się na niego i nie widziałam gdzie idę.
-Uważaj!- Usłyszałam głos taty i podniosłam szybko głowę, ale było już za późno. JEB, Wpadłam na kogoś, wywróciliśmy się na regał z żelkami. Szybko je poprawiliśmy i stanęliśmy na przeciwko siebie.
-Eaa, przepraszam bardzo! Ja nie...-Zatrzymałam się. Przede mnę stał nie kto inny niż Louis.
-Nic się nie stało.-Wyszczerzył zęby.
-To ja was zostawię.-Chrząknął ojciec.
-O, dzień dobry panu.-Louis kiwnął ręką.
-Cześć młody.-Odjechał wózkiem na koniec alejki. Staliśmy w ciszy. Złapałam za rękę Jacka i miałam odejść kiedy Louis złapał mnie za nadgarstek.
-Zaczekaj!-Spojrzałam na niego.
-Aha, czyli teraz chcesz ze mną rozmawiać?
-To nie tak...-Spuścił wzrok
-A jak do cholery? Odkąd wróciłyśmy z Dan do Londynu, nie odezwałeś się do mnie ani JEDNYM słowem. Wiesz jak mi było nie fajnie?
-Ja wiem, czasem nie myślę... Na prawdę przepraszam cię za moje zachowanie. Wiesz dobrze że mam dałna, nie zawsze wiem co robię.-Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Tsss, boże jaki ty jesteś głupi. Dobra, nie ma sprawy.-Zaśmiałam się.
-Dzięki!-Uśmiechnął się.-A to kto?-Spojrzał w dół.
-To Jack. Pamiętasz, opowiadałam ci kiedyś, że ojciec zrobił dziecko innej.
-No mówiłaś.
-No, to dziecko to on, a ta inna to teraz jego żona. Nie wiem po kim poszedł, pewnie listonoszu.
-Słodki jest.-Kucnął obok Jacka i się uśmiechnął,  a on odwzajemnił gest.
-Po starszej siostrze oczywiście.-Śmiesznie ruszyłam brwiami.
-Prawda.-Podniósł się, przez chwilę staliśmy w ciszy, uśmiechając się do siebie. Postanowiłam przerwać ta niezręczną cisze.
-A jak tam dziecko z patologicznej rodziny?
-Kto?-Zmarszczył lekko brwi.
-Twoja dziewczyna.
-Ale ty wredna jesteś. Dobrze, bardzo dobrze. A jak ty z Zaynem.
-Co?!
-No przecież kręcicie ze sobą nie?
-Nieee? Nie ma żadnego Zayna i mnie. Nic nas nie łączy.
-Bo ja myślałem, bo Zayn...On cały czas o tobie mówi...
-Źle myślałeś. A teraz pozwól że już sobie pójdę.-Złapałam małego i odeszłam na koniec alejki, gdzie stał tata. Odwróciłam się jeszcze na chwilę za siebie. Louis zmierzał w moją stronę. Odwróciłam głowę, myśląc że mnie minie, ale on zatrzymał się obok mnie.
-Nom?
-Bo z chłopakami robimy imprezę na sylwestra i myślałem że może wpadniesz? Wszyscy będą.
-Okej, nie mam nic lepszego w planach.-Kiwnęłam głową.
-Napisze ci jeszcze co i jak.
-Spoko.
-To do zobaczenia!-Przytulił mnie mocno. Aha, fajnie. Co mu się tak nagle stało? Wyżuty sumienia, czy coś?
-Pa.
Znaleźliśmy Claire i poszliśmy do kasy. Zapłaciliśmy za wszystko. Zapakowaliśmy zakupy do auta i wróciliśmy do domu.
Starsi wypakowali wszystkie zakupy, Jack bawił się autami, a ja jak zwykle usiadłam przy laptopie.
Strony plotkarskie, Facebook, YouTube i oczywiście Twitter. Coś mnie naszło na napisanie tweeta.
 ''Byliście kiedyś w sytuacji kiedy ktoś był dla was całym życiem, ale was nie chciał? Ja właśnie w takiej jestem.''
Było dużo retweetów, ale jeden zaciekawił mnie najbardziej. Lou'ego mianowicie. Nawet nie wiedziałam że mnie śledzi na tt. Po przeczytaniu tego, doznałam lekkiego szoku.
''Taa, nie najafniejsze uczucie..'' 
Postanowiłam jednak, nie przejmować się tym i iść spać. Wzięłam prysznic, umyłam zęby,  wykremowałam twarz, a ciało nasmarowałam masłem brzoskwiniowym. Położyłam się do łóżka. Poczytałam jeszcze książkę, pogadałam przez telefon z Cher i Astonem o różnych pierdołach. Tata przyniusł na do pokoju herbatę.
-Proszę skarbie.-Położył ją na szafce nocnej.
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił. Odwrócił się i udał do drzwi.
-Tato!
-Tak?
-Możemy jutro jechać na cmentarz?
-No jasne..Śpij dobrze.
-Wzajemnie.
Poszłam spać. Było dość wcześniej, ale byłam zmęczona.
Zanim zasnęłam, minęło trochę czasu. Zastanawiałam się nad swoim życiem, a szczególnie nad Niallerem, Zaynen, Lou'm i Astonem.
Hmm, co do farbowanego blondyna, myślę że się tylko we mnie zauroczył.
Aston już chyba sobie odpuścił. Zrozumiał że możemy być tylko przyjaciółmi.
Ale Zayn, bałam się że on na poważnie się we mnie zakochał... Prawie codziennie do mnie wydzwaniał, sms'ował i pisał na tt. Na serio się uwziął, błam się że liczył że coś miedzy nami będzie.
Co do Lou, wiedziałam tylko że nadal go kocham i byłam mega zazdrosna o Elżunie. Powinnam dać sobie spokój, ale nie umiałam. Za bardzo go pragnęłam.
__________________________________________________
Wiem że dużo się tu nie dzieje, ale mam blokade i nie potrafie nic napisać : /  W kolajnym rozdziale pojawi się więcej chłopaków i postaram się by był ciekawszy.
Co powiecie na  4 komenatrze do nowego rozdziału? Pozdrawiam x