Wednesday 23 May 2012

O pacz, pada śnieg.


Obudziłam się odwrócona twarzą do ściany, właściwie to obudziły mnie szepty. Jak mi się wydawało, Zayna i Nialla. Postanowiłam nie otwierać oczu i przysłuchać się ich rozmowie, która bardzo mnie zdziwiła.
-Zayn, gadałem coś wczoraj głupiego?
-Nie, chociaż właściwie...
-Co?-Niall podniósł ton.
-Powiedziałeś Phoebe, że ci się podoba.-Odpowiedział obojętnie.
-O kurde, nie chciałem żeby dowiedziała się w taki sposób.
-Nie sądze żeby wzięła to na poważnie, w końcu byłeś pijany. Ale wiesz, przystopuj kolego. Dobrze wiesz, że coś do niej czuje!-Powiedział, a serce stanęło mi w gardle.
-Ale ja też! Z resztą....Jakie to ma znaczenie? Ona i tak nigdy nie będzie nas chciała. Coś mi się zdaje, że  nadal czuje coś do Lou.
-Bo czuje, powiedziała mi wczoraj. Co nie znaczy, że nie może być ze mną. Zrobię wszystko, Niall! Kocham ją.-Kolejne słowa które mnie zszokowały.
Chłopcy wyszli z pokoju. Usiadłam na łóżku i głową oparłam o ścianę. Co to ma w ogóle być? Nie dość, że podobam się Niallowi, Zaynowi i Astonowi to nie czuje tego samego do żadnego z nich. Dość niezręcznie. Mam powodzenie, nie ma co... Ciekawi mnie tylko czemu? Co ja takiego mam niezwykłego? Jestem zwykłą dziewczyną. Dobra, jakbym się podobała dwóm, ale trzem?!
Przetarłam dłonią po czole i z pod poduszki wyjęłam telefon. Sprawdziłam godzinę i odłożyłam go na szafkę nocną.Wygrzebałam się z łóżka, z torby wyciągnęłam kosmetyczkę i ciuchy. Powoli otworzyłam drzwi i poczłapałam do łazienki. Tam ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w kucyka. Torbę odniosłam do pokoju i zeszłam na dół.
Weszłam do kuchni, przy stole siedział Niall, Louis i Elka. Zayn stał przy blacie. Reszta siedziała w salanie.
-Dobry!-Powiedziałam, wszyscy odpowiedzieli tym samym. Usiadłam przy stole obok Nialla.
-Ile słodzisz?-Zayn podszeł mnie od tyłu i pocałował w policzek. Mina Louis'a? Bezcenna!
Wydawało mi się, że był zazdrosny...Moja wyobraźnia, przecież dopiero co znalazł sobie laskę.
-3 łyżeczki.
-Omnomnom, jedz dziubasku.-Elka wypełniła Louis'owi budzie jedzeniem i pocałowała go w nos. Zaczeli chichotać.
-Rzyyyygam tęczą!-Bawiłam się końcówkami włosów.
-Jesteś zazdrosna i tyle!-Elka podniosła ton.
-Od początku wiedziałam, że mądra to ty nie jesteś, ale teraz tylko to potwierdziłaś.-Spojrzałam na nią z pod łba.
-Nie kłóćcie się.-Wtrącił się Louis. Zayn, postawił mi na stole śniadanie i kubek kawy.
-Dziękuje.-Uśmiechnęłam się do niego.-Ja się nie kłóce, stwierdzam tylko fakty co do twojej inteligentnej dziewczyny.
-Odwal się. Wszyscy wiemy, że go nadal kochasz, ale on ciebie już nie więc daruj sobie!
-Ty to chyba jesteś naturalną blondynką, co nie?
-Ty widocznie też.
-Brak argumentów. Zawsze spoko.-Postanowiłam już nic nie mówić i nie psuć sobie humoru.
Zadłam w ciszy. Chciałam zmyć naczynia, ale Zayn uparł się, że on to zrobi. Nie protestowałam. Niall siedział jakiś przymulony.
Z kubkiem wypełnionym do połowy ciepłym napojem, poszłam do salonu gdzie siedziała reszta młodych, pięknych i skacowanych. Usiadłam na sofie i siorbałam kawę. Do salonu wpadł Louis, Elka, Niall, a za nimi Zayn.
-Śnieg pada!!!-Rzucił się na Harrego. Wszyscy podeszli do okna, oprócz mnie i Cher. Jakoś mnie śnieg nie jara, tak jak kiedyś.
-Wszystko okej?-Dziewczyna usiadła bliżej mnie.
-Tak, jasne.
-Na pewno?-Upewniła się.
-Tak, wszystko gra.-wymusiłam uśmiech.-Zaczekaj, idę zadzonić do Claire.
Wstałam z kanapy i poszłam na górę. Wybrałam numer macochy i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili usłyszałam jej głos.
~Rozmowa~
P:Cześć Claire.
C:Cześć kochana, co jest?
P:Słuchaj, mogę przyjechać na święta, prawda?
C:Oczywiście, że możesz! Nasz dom to twój dom! A kiedy przyjedziesz?
P:No właśnie o to mi chodzi. Muszę przemyśleć parę spraw, powinnam być jutro wieczorem, jeśli to nie problem.
C:Będziemy czekać.
P:Dobrze, narazie. Ucałuj małego.

Z podłogi podniosłam trobę, zapięłam zamek, zarzuciłam na ramię i zeszłam na dół. Weszłam do salon.
-To ja będę lecieć.-Stanęłam na środku pokoju.
-Już? Tak szybko?-Zaczeli wypytwać. Podszedł do mnie Zayn, złapał mnie za rękę. Podniosłam głowę do góry. Ej, oczy to on ma takie śliczne oczy, nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Były takie pełne szczęścia.
-Tak, jade jutro do Doncaster, a musze jeszcze ogarnąć mieszkanie i takie tam.
-Szkoda.-Zayn spuścił głowę.
-Jeszcze raz dzięki, fajnie było.-Przytuliłam się do wszystkich z osobna, oprócz Louis'a i Eleanor, byli widocznie zajęci sobą.
-Wyjeżdżasz z polany na główną i skręcasz w prawo. Droga prosta, nie masz szans żebyś się zgubiła.-Liam wytłumaczył mi drogę. Tak jakby...
-Wieczorem przywieziemy ci Tessi.-Cher przytuliła się do Harrego.
-Dobrze.-Odpowiedziałam i udałam się w stronę wyjścia, a za mną podążył Zayn.
-Serio musisz już iść?
-Tak, dodatkowo widok Elki z Louis'em mnie dobija.-Powiedziałam, zakładając na siebie kurtkę.
-Rozumiem. Kiedy jedziesz do Doncaster?-Zayn toparł się o drzwi.
-Jutro. Muszę przemyśleć parę spraw...-Przejechałam ręką po czole. Czułam na sobie jego wzrok.
-A kiedy wrócisz?
-Emmm, pewnie jakoś przed nowym rokiem.
-Hmmmmm.-Chłopak spuścił głowę, a ręce zanurzył w kieszeniach.
-Ej, to nie całe dwa tygodnie. Damy radę!-Klepnęłam go po ramieniu.
-Oby.-Sodniósł głowę. Na szyję zawinęłam komin i otworzyłam drzwi.
-Wesołych Świąt!-Chciałam pocałować go w policzek, ale on pocałował mnie w usta. Powolne muśnięcie. Nie wiem czemu nie protestowałam. Chwila słabości. Najgorsze, że nie powinnam mu pozwolić. Nic do niego nie czuje, a nie chcę żeby zrobił sobię nadzieje.
-No to wesołych.-Uśmiechnął się i otworzył mi drzwi. Odwzajemniłam uśmiech i wyszłam z domku. Weszłam do auta, torbę rzuciłam na siedzenie pasażera i odpaliłam samochód. Pomachałam jeszcze stojącemu przed drzwiami Zaynowi i odjechałam.
***
Liam miał racje, szybko znalazłam drogę powrotną do Londynu. Pod domem byłam juz po około 20 minutach.Na dworze było już sporo śniegu.. Wiechałam na parking, wyłączyłam silnik, złapałam torbę i wyszłam z auta. Udałam w stronę budynku. Bóg chciał tak, że na chodniku znowu natknęłam się na starą panią Farguson i jej parszywego pudla. Jak zwykle mruczała coś pod nosem, ale nie miałam dziś na nią głowy.
Weszłam do domu, od razu poszłam się przebrać w dresy, wyciągnełam wszystkie kosmetyki chemiczne i odkurzacz. Z całym mieszkaniem uwinęłam się w miare szybko. Gdy skończyłam, poszłam wziąść gorącą koąpiel i ubrałam się w moją seksi piżamkę. Zeszłam na dół, zjadłam coś i odpaliłam laptopa. Na twitterze przybyło mi sporo followersów, ale hejty też się pojawiły. Jedne, że mam odczepić się od Lou, drugie od Zayna. Skąd one wgl. mają mojego twittera? No nic. Zayn też zaczął działać. Napisał ''Spokojnie dziewczyny, @Phoebbbe_Nnett jest tylko moją wspaniałą przyjaciółką. Proszę, nie hejtujcie jej.''
Sama w sprawie wolałam się nie wypowiadać. Napiałam tylko parę drobiazgów jak zawsze i przeglądałam co pisali inni.  Nalałam sobie soku dalej siedziałam.
Ktoś zapukał do drzwi, poszałam otworzyć. W drzwiaach stanął Styles z kotką. Szybko ją od niego zabrałam i mocno przytuliłam. Harremu ciężko przyszło rozstanie z nią. :'(
-Cher nie przyjechała?-Odłożyłam Tessi na ziemie.
-Nie, źle się czuje.
-A no widzisz. Może chcesz wejść do środka?-Zaproponowałam. W końcu jestem dobrze wychowana.
-Nie, dzięki. Będę spadać.-Przytulił mnie lekko na pożegnanie.-Wesołych Świąt.-dodał i odszedł. Powoli się oddalał. No musiałam, no! Musiałam zapytać. Wydarłam się za nim.
-Harry, zaczekaj!- Odwrócił się za siebie i wrócił pod drzwi.-Bo ty jesteś blisko z Lou, no nie?
-No tak.
A on z Eleanor to tak na poważnie?
-Emmm, nie wiem. Chyba. Też nie jestem zadowolony.
-No nic, trudno. Larry Forever. Dobra to, Wesołych Świąt.
-I wzajemnie.-Odeszedł a ja zamknęłam za nim drzwi
***
Resztę dnia spędziłam z Tessi, która widocznie ani trochę się za mną stęskniła. Wielki jeb na łóżko zrobiłam dopiero po drugiej w nocy. Nastęnego dnia miałam jechać do Doncaster, może to dobrze. Odpocznę sobie troche. Przemyślę parę ważnych spraw.
______________________________________
 Trututu, nie mam weny i humoru. Nie bardzo jestem zadowolona, tak właściwie jak ze wszystkich innych. Kolejny rozdział postaram się napisać w miare szybko.
Pod moimi zajebistymi ''Komunikejszyn'' ktoś dał opinie ''słabe'' Nie powiem, zaskoczyło mnie to trochę. Nie musi się nikomu podobać, ale co ja napisałam takiego słabego. To jedynie informacje,ale okej! Nie czepiam się.
xx

Monday 21 May 2012

Komunikejszyn

No Helou.  Chciałam napisać tylko parę drobiazgów.
  • Codziennie kończę lekcje o 15.30, w domu jestem o 16.00, przez obowiązki domowe plus obiad, wchodzę na internet dopiero o 17.00. To dlatego rozdziały pojawiają się rzadko, pisze gdy tylko mam na to czas.
  • Jeśli czytacie rozdział to prosze zostawcie komentarz. Nie musi być mega długi, ale chciałabym wiedzieć czy wam się podoba. Tak więc, komentujcie. To dla mnie ważne.
  • Dodawajcie się do obserwatorów, odpowiadajcie na ankiety i zostawiajcie opinie pod rozdziałami. Chciałabym wiedzieć ile osób czyta tego bloga i czy jest sens dalej go pisać, ponieważ nie wiem czy pisze dla pięciu osób, bo jeśli tak to nie widze sensu w dalszym pisaniu.
 Tak więc, ten tego.. No to tyle : )
 Pozdrawiam xxx

Friday 18 May 2012

A już miało być dobrze.

                                                                           WŁĄCZ

~Dwa miesiące później (dzień wyjazdu)~
W USA było świetnie, poznałyśmy Chrisa Browna, a co lepsze, tańczyłyśmy z nim na scenie. W każdej wolnej chwili, zwiedzałyśmy różne ciekawe miejsca, odpoczywałyśmy i chodziłyśmy po mieście. Poznałyśmy też nowych ludzi, było świetnie.
Przez pierwszy miesiąc pisałam dużo z Niallem, Astonem i Cher. Z Lou ani razu. Po jakimś czasie, chłopcy pisali mniej i mniej, aż w końcu przestali pisać w ogóle. Nie mam im za złe, w końcu są sławni. Mają dużo koncertów i wywiadów. Cher od 2-3 tygodni, nie odbiera  telefonu i nie odpisuje na sms'y. Czasem napisała tylko, że jest zajęta i dlatego nie odpisuje. Danielle prawie codziennie rozmawiała z Liamem, z tego co mi mówiła, Harry i Cher od miesiąca, są parą. Mogła mi chociaż napisać, ale nie...Po co.
Były moje 20 urodziny. Jakoś się za bardzo nie cieszyłam. Zastanawiałam się, co tam u chłopaków, u ojca,  Harrego i Cher, czemu się nie odzywała. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę się z chłopcami, a szczególnie Zaynem i Niallem, dobra, z Lou'm też.Przez te dwa miesiące uświadomiłam sobie, że jednak chyba go kocham, po powrocie chciałam zacząć od nowa, sprówobać.

Z samego rana pojechałyśmy na lotnisko, tak dokładniej to odwiózł nas Bob, jak się okazało miał na imie Euan, ale dla nas to i tak Bob. Przeszłyśmy przez odprawe i jeszcze przed lotem, zjadłyśmy coś w jednej z małych knajpek, na lotnisku. W samolocie jak zwykle, usiadłam obok okna. Co prawda Danielle się fochnęła, bo bała się że znowu ktoś kto usiądzie obok niej, będzie nawijał przez całą drogą. Na szczęście, nikt nie zajął miejsca. Na nasze nieszczęście, za nami usiadła jakaś para z małym dzieckiem, dzieciak cały czas ryczał. No nic, w uszy wsadziłam słuchwaki i próbowałam zasnąć.
***
 Poczułam szturchnięcie, wyciągnęłam słuchawki i przetarłam oczy. Wyprostowałam się i spojrzałam na Danielle.
-Zapinaj pasy, zaraz lądujemy.-Tak zrobiłam.
-Szybko mi zleciało.
-Mi właściwie też.
-Kto po nas przyjedzie?
-Mój tata, Liam z chłopakami mają wywiad.
-Mm, spoko.
Ostatnie minuty lotu siedziałyśmy w ciszy. W reszcie wylądowaliśmy. Zabrałyśmy walizki i udałyśmy się do budynku. Zabrałyśmy wszystkie walizki i zaczęłyśmy rozglądać się za ojcem Danielle. Stał gdzieś w tłumie. Przywiatłyśmy się z nim, pomógł nam z walizkami i udaliśmy się na parking, tam spakował je do bagażnika, weszliśmy do auta i ruszliśmy w stronę domu. W drodze dostałam sms'a od Cher ''Tessi przywioze ci jutro, jestem zajęta. Wszystkiego najlepszego.''
-Kurde, co z nią...
-Co się stało?-Zapytała Danielle.
-No zobacz.-Podałam jej telefon.
-Hmm, no tak. Nie wiem, wyjaśnicie to sobie jutro.
-Taa..-Właśnie wjechałyśmy na parking pod apartamentowcem.Wysiadliśmy z auta. Pobiegłam otworzyć drzwi, biegnąc napotkałam sąsiadkę i jej pudla. Wpadłam na kundla, mało co się nie wyjebałam, ale co tam. Pani Ferguson, zamiast przeprosić, że pies lata po całym chodniku, zaczęła się wydzierać, że mało co jej psa nie zabiłam.Co za wariatka. Pan Peazer wyciągnął z bagażnika moje walizki, wniósł je do środka i poszedł do toalety.
Danielle nalałam wody, pootwierałam okna i oklapłam na kanapie.
-Fajnie było, ale w domu to najlepiej. Plany na dziś, kanapa, telewizor i żarcie.-Rozciągnęłam się
-Nie byłabym tego taka pewna.-Uśmiechnęła się zadziornie i wzięła łyka wody.
-Eeee? Jak to?-Zerwałam się z kanapy.
-No jest 19 grudnia, tak?
-No i co w związku z tym?
-No..twoje urodziny, tak?
-Tak.
-No to zabieram cie gdzieś.
-Gdzie?
-Niespodzianka.
-No to ja nigdzie nie ide!-Skrzyżowałam ręce. Ojciec Danielle zszedł właśnie na dół.
-To co jedziemy?-Zapytał.
-Już, czekaj.-Dziewcyna odłorzyła szklankę.-Ubierz się w coś wygodnego, ale wygodnego!!! Weź coś na przebranie i piżame. Przyjdę po ciebie za dwie godziny. Narazie.-Pocałowała mnie w policzek.
-No pa..
-Cześć Phoebe.
-Do widzenia.
Szczerze, nie chciało mi się dzisiaj nigdzie iść. Byłam głodna, zmęczona i śpiąca, do tego ta cała sprawa z Cher. Ale to moje urodziny, nie będę przecież siedzieć sama w domu.
''Która jest wgl. godzina?!'' Powiedziałam sama do siebie, zerknęłam na ścianę, 16.20. Poszłam odświeżyć się do łazienki i przebrać się w coś wygodnego. Poprawiłam makijaż, a włosy uczesałam z nieładnego koka. Zeszłam na dół. Sprawdziłam telefon, dwa sms'y. Pierwszy od ojca. ''Wszystkiego najlepszego córciu. Kochamy cię.'' odpisałam mu tylko. ''Zadzwonie do ciebie później, dziękuje wam bardzo. Ja też was kocham. x'' Drugi był od Astona. ''Wszystkiego Najlepszego, planujesz coś? buziaki xxx'' odpisałam mu ''Dzięki wielkie.Nie, nic niestety nie planuje xx'' Do torebki spakowałam piżame, kosmetyki i coś na jutro. Z lodówki wyciągnęłam sok pomarańczowy, aha.... stary. Zabrałam portfel i poszłam so sklepu na rogu. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłam do domu. Wypakowałam zakupy i nareszcie nalałam sobie tego soku.. Otworzyłam okno w salonie, usiadłam na parapecie i zapaliłam papierosa. Ledwo co się zaciągnęłam, a przed drzwiami już stała Danielle. Pokazałam jej żeby weszła.
-Gotowa?-Wparowała do salonu.
-Nie widzisz, że pale? Daj mi skończyć.
-Dobra, to szybko.- Usiadła obok mnie i zaczęła się gapićna mnie gapić.
-Oeeeeezu, dobra już idę. Spokojnie spalić nie można.-Zgasiłam papierosa. Ubrałam kurtkę, szalik i rękawiczki.
-Wystarczająco wygodnie?-Mrugałam oczami, jak plastkikowa dziunia.
-Hahaha, perfekcyjnie. Chodź idziemy.-Na ramie zarzuciłam torbę i wyszłyśmy z domu.
-Kluczyki!
-Co?
-No co,co? Kluczyki dawaj! Mówiłam, że to niespodzniaka.
Westchnęłam i oddałam jej kluczyki. Weszłam do auta i zapiełam pasy.
-Zamykaj oczy!-Spojrzałam na nią jak ułomna.
-O kurwa, zwariowała...-Zamknęłam oczy.
Jechałyśmy jakieś 15 minut. Danielle otworzyła mi drzwi, złapała za rękę i gdzieś zaprowadziła. Idąc, o mało co, nie wywróciłam się przez jakąś dziure w ziemi.
-Jak jebne, to jebniesz ze mną?-Usłyszałam jakieś głośne śmiechy.
-Tak, tak. Wszyscy z tobą jebniemy. Otwieraj oczy.-Przede mną stali wszyscy moi znajomi, duży, śliczny drewniany domek, lampki na krzakach i drzewach. Stoły, z alkoholem i jedzeniem, a na środku duże ognisko. Wszyscy krzykneli Niespodzianka, zaczeli składać mi życzenia i dawać prezenty. Nie powiem, zrobiło mi się bardzo miło. Był nawet Aston.
Podeszłam do Cher.
-Ty ciulu, czemu nic mi nie powiedziałaś, że jesteś z Harrym? Czemu się nie odzywałaś?!!
-No...Chcieliśmy, żeby niespodzianka się udała.Nawet nie wiesz jak chciałam ci powiedzieć.
-I się udała, nawet bardzo. Wybaczam ci!-Przytuliłam się do niej i dodałam.-Tęskniłam.
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo. Kocham cię deklu.
-Ja ciebie też cioto!-Udało nam się jakoś od siebie odkleić.
Po kolei przychodzili do mnie znajomi, szkoda tylko, że wielu z nich nie znałam, no ale dobra. Nie czepiam się.
Podeszłam do Zayna.
-Cześć.-Przytulił mnie.
-Hej.
-Tęskniłem.
-Szczerze ci powiem, że ja też. Dziwne nie?
-No, nie spodziewałem się.-Uśmiechnął się. Za nim stał Louis, ale nie sam, tylko z Eleanor.
-Ee,a.. Oni są razem?
-Kto?-Zaczął się rozglądać.
-Louis i Elka.-Zrobiło mi się smutno.
-Ja sam nie wiem... Chyba nikt nie wie. Od paru dni chyba ze sobą kręcą.
-Aha....A wgl. gdzie jest Van?
-Emmm.. Nie jesteśmy już razem. Okazało się, że ćpa.
-Jednak ci powiedziała...
-Ty o tym wiedziałaś?
-Tak. Sama kazałam jej, ci powiedzieć. Zerwałeś z nią wtedy, gdy cię potrzebowała?!
-No bo...To też dlatego, że podoba mi się ktoś inny.
-Jezu, debil, normalnie pogrzało go.
-Nie zerwałbym z nią od tak, za kogo mnie masz. Upewniłem się, żeby poszła na terapię.
-A to przepraszam. A kto ci się podoba? Znam?
-Tak, ale nie chcę narazie zapeszać.
-A, rozuuumiem.
Nie mogłam przestać gapić się na Lou i El. Jakoś mnie to bolało. W dzień mojego wyjazdu mówi mi, że mnie kocha, a w dzień powrotu jest znowu z Elką! Co za człowiek.
***
Było już ciemno, większość osób pojechło do domu, tylko ja, Danielle, Cher, Elka i chłopcy, noc spędzaliśmy w domku. Niall z Harrym, napili się jak zwykle z resztą.
Siedzieliśmy przy dużym ognisku, wyszło tak, że byłam między Zaynem i Niallem. Wszyscy dobrze się bawili oprócz mnie. Udawałam, że jest super, bo nie chciałam zrobić im przykrości. Z resztą, byłoby gdyby nie pewna osoba. A dokładniej, Eleanor. Niby nic mi nie zrobiła, ale nadal czuje coś do Lou. Całe dwa miesiące czekałam, aż znowu się spotkamy, że może się miedzy nami polepszy, a tu taka Elka.

 Louis ze swoją nową dziewczyną, na kolanach siedzieli na przeciwko mnie. Myślałam, że coś mnie zaraz trzepnie. Nie dość, że tuliła się do niego, mówiła na niego ''dziubasku'' to co chwila się lizali.
Dosłownie, co dwie minuty...-,-
Jeśli chciała, żebym była zazdrosna to brawo. Udało jej się. Nie mogłam przestać na nich patrzeć.
-No słyszysz?!-Niall objął mnie ramieniem.
-Co?-Ocknęłam się.
-Mówiłem, że mi się podobasz.-Mój pokerfejs, zapewne bezcenny.
-Ryby i dzieci głosu nie mają.
-Ej, wiem co mówie.
-Fajnie, pogadamy jak będziesz trzeźwy.-Odsunęłam się od niego. Zayn zaczął się śmiać.
-Co się śmiejesz? Też gadasz głupoty jak jesteś pijany.
-A dokładniej?
-Moje imie..-Podniosłam jedną brew.
-A ta..Hehe.
-A tak wgl. czemu jeszcze jesteś trzeźwy?
-Bo śpie dzisiaj z tobą, o ile się zgadzasz.-Popaczył na mnie swoimi brązowymi paczydłami.
-Mam wybór?
-Nie bardzo.
-Tak myślałam. Dobra, idę się myć.
-Masz koc. Rzeczy zostaw w pokoju, na lewo od łazienki.
-Dzięki.
Z auta zabrałam torbę i poszłam do łazienki, wyciągnęłam piżame, wzięłam szybki prysznic. Ogranęłam ryja,włosy związałam w kucyka i umyłam zęby. Ciuchy zaniosłam do pokoju w którym miałam spać. Okryłam się kocem, z torby zabrałam jeszcze paczkę fajek i zeszłam na dół, po schodach, jakie one skrzypiące. Wparowałam do kuchni, na blacie siedziała rozkraczona Elka, a obok niej stał Louis. Całowali się.
-E,a.. Sorry. Nie przeszkadzajcie sobie. Już wychodzę.-Zaczełam machać ręką w różne strony. Wybiegłam na dwór. Usiadłam z daleka od wszystkich i nerwowo zapaliłam papierosa. Po co on ją tu zaprosił? Ja jej nawet nie znam, a to przecież moje urodziny. Nawet nie zauważyłam kiedy przysiadł się do mnie Zayn.
-Co się stało?-Złapał mnie za rękę.
-Lou i Elka. Oni się stali.-Zayn milczał.-No bo..Ja chyba nadal go kocham. Myślałam, że jakoś wszystko się ułoży, ale on znowu jest z nią. Wiesz jak to jest cierpieć przez kogoś, nie chcieć z nim być, a kiedy jednak decydujesz się zaryzykować, jest za późno?-Łza poleciała mi po policzku. Zayn wytarł ją i mocno mnie przytulił.
-Nie wiem. Ale...
-Ale co?
-Nie, nic. Chodź spać.
Zayn złapał mnie za rękę, okrył kocem i zabrał do domu. Gdy przechodziliśmy przed kuchnię, Zayn szepnął ''Nie zwracaj uwagi.'' Tak też zrobiłam. Poszliśmy na górę, weszłam do łóżka i przykryłam kądrą. Mulat poszedł wziąść przysznic, a ja czekając na niego, grałam w gry na Ipodzie. Z korytarza zaczęły dobiegać głośne śmiechy, jak się potem okazało, Louis'a i Elki, którzy weszli właśnie do pokoju. Spojrzałam na nich z pod łba i kontynuowałam grę.
-O, co ona tu robi, Louis?
-Leże w łóżku, za dużo alkoholu, wzrok ci nawala..-Elka zaczęła coś bełkotać pod nosem. Ej, na serio się upiła.-Nie wysilaj się..-Mruknęłam.. Wyszli, gdy wrócił Zayn. Położył się obok mnie, objął mnie ramieniem, a ja go w pasie. Pogadaliśmy chwilę i jakoś udało nam się zasnąć.
Dzisiejszy dzień przegadałam z Zaynem, fajny z niego kumpel, tylko kumpel, nic więcej. Co do Lou, przykro mi trochę, że jednak pewnie nie będziemy razem. Może to i moja wina? Może nie powinnam go odrzucać gdy prosił, żebyśmy znowu byli razem?
________________________________________
Taki se o nowy rozdział ^^Przepraszam za błędy.

Tuesday 15 May 2012

Witaj Ameryko, fajna jesteś.

~Dzień wyjazdu (dwa tygodnie później)~

Wstałam bardzo wyspana. Przeciągnęłam się i sprawdziłam godzinę. Była dopiero 10.30, a samolot miałyśmy o 17.15. Luz. Wstałam spokojnie z łóżka, narzuciłam na siebie szlafrok, ubrałam kapcie i odsłoniłam zasłony. Otworzyłam okno, postałam chwilę i udałam się do łazienki. Tam umyłam zęby i twarz, a włosy spiełam w koka. Powolnym krokiem zeszłam na dół. Zaparzyłam kawy. Wsypałam cukru i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i usiadłam na kanapie, popijając ciepły napój. Przeskakiwałam z kanału na kanał, nie było nic ciekawego, więc go wyłączyłam. Kubek po kawie postawiłam na blacie w kuchni i poszłam na górę. Ledwo co weszłam na piętro, a ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. ''Jezuuu...'' Powiedziałam sama do siebie. Ktoś stojący przed drzwiami, znowu zadzwonił. ''IDE!!!'' Krzyknęłam i zbiegłam po schodach na dół. Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi, w których stał Zayn. Kiwnęłam głową żeby wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i szybko poprawiłam się przed oknem. Zayn usiadł na kanapie, a ja obok niego.
-Napijesz się czegoś?
-Wody.-Wstałam i poszłam do kuchni. Wróciłam, podałam mu szklankę z wodą i usiadłam na drugim końcu kanapy.
-To już dzisiaj wyjeżdżacie...-Wpatrywał się w ścianę.
-Tak! Walizki spakowane, Tessi u Cher. Za parę godzin będziemy w samolocie.-Uśmiechnęłam się.
-A będziesz tęsknić?
-Za kim mam tęsknić? Może jedynie za Cher, z ojcem i tak widuję się co jakieś 3 miesiące.-Zmarszczyłam brwi.
-Jesteś niesamowita.-Papatrzył mi w oczy.
-Niby czemuuu?
-Nie wiem, po prostu jest w tobie coś takiego...Nie wiem jak to opisać.
-Nie wysilaj się.-Uśmiechnęłam się. Przez parę minut siedzieliśmy w ciszy. Dostałam sms'a od Louis'a.
''Będę za tobą tęsknić. Mam nadzieje, że gdy wrócisz, nasze relacje się poprawią. Miłego lotu. Kocham, Louis xxx''
-Co jest?
-Sms od Lou.
-Co pisze?
-Że będzie za mną tęsknić, że mnie kocha, że ma nadzieje, że nasze relacje się poprawią. Nic ważnego.
-Wiesz, on chyba ciebie nadal kocha.
-Wiesz, nie rozmawiajmy o nim. A tak właściwie, to jak tam Vanessa.
-Nie najlepiej.-Przytuliłam go.
-Wiesz Zayn, przepraszam cię, ale chciałam zacząć sie szykować...
-Jasne, rozumiem. Już spadam.-Na pożegnanie pocałował mnie w policzek. Zamknęłam za nim drzwi i pobiegłam na górę. Weszłam do łazienki i z szafki wyciągnęłam ręcznik. Rozebrałam się z piżamy, otworzyłam kabinę prysznicową i puściłam wody. Wzięłam długi, ciepły prysznic.
Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż, wysłuszyłam i wyprostowałam włosy. Ubrałam się w to. Była już 13.00, poszłam zrobić sobie późne śniadanie i czekałam na Danielle.
***
Dochodziła 15.00, własnie przyjechali. Liam zabrał moje walizki, a ja pozamykałam jeszcze okna. Danielle poszła do łazienki, a gdy wróciła, zamknęłam drzwi na klucz i udałyśmy się z stronę auta. Pojechaliśmy na lotnisko.
Po 30 minutach, byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta, Liam pomógł nam z walizkami. Weszliśmy do środka, gdzie spotkaliśmy fanki. Sporo ich było, prosiły Liama o zdjęcia. Z Danielle odeszłyśmy kawałek na bok.
-Bo się spóźnimy na odprawę...- Danielle zaczynała się fochać.
-Doba czekaj!-Podeszłam do fanek.
-To akurat nie jest najlepszy moment, poczekajcie parę minut. Liam pomoże nam z walizkami, pożegna się ze swoją DZIEWCZYNĄ i do was wróci! Ona jest chyba trochę ważniejsza w tym momencie!.-Okej, może trochę przesadziłam, no ale ludzie... My czekamy a te gadają jak nakręcone. Nie wyglądały przyjaźnie, chyba się troszeeeczke zdenerwowały. No ale nic, pociągnęłam Liama za rękę i poszliśmy dalej.
Nadszedł czas, Danielle i Liam długo się żegnali. Siedziałam na walizce, bawiąc się końcówkami włosów... Ej, no..Czemu ja nie mam chłopaka?! Jakos udało im się od siebie odkleić, pożegnaliśmy się i ruszyłyśmy na odprawe.
***
Po 30 minutach, siedziałyśmy w samolocie, usiadłam przy oknie, Danielle po środku, a obok niej jakaś starsza pani. Napisałam sms'a do taty. ''Jesteśmy już  w samolocie, kocham cie x'' Wyłączyłam telefon.
Wystartowaliśmy.
 Danielle spała, a ja słuchałam muzyki. Jak zasypiałam to tylko na parę minut, nie mogłam przestać myśleć o Louis'ie. Trochę żałowałam, że nie odpisałam mu na sms'a. Nie wiem czy cokolwiek do niego czuje, trudno powiedzieć. Nie widziałam go 2 lata, a tu nagle BOOM, pojawia się taki Tomlinson i  zmienia moje życie. Tak, zmieniło się trochę od kąd go poznałam. Sama nie wiem czy to źle, czy dobrze. Z jednej strony, nie chcę go znać, tak długo przez niego cierpiałam, a z drugiej chyba nadal coś do niego czuje. Nie wiem czy nazwałabym to miłością, za dużo przez niego przeszłam i trudno mi teraz powiedzieć. Nie chcę zrywać z nim kontaktu, to on był moją pierwszą, prawdziwą miłością i to z nim straciłam dziewictwo. To skomplikowane. Nie jestem dla niego miła, ale zostawił mnie, zerwał kontakt. Teraz miałam się go niego tulić i mówić jaka to jestem szczęśliwa, że znowu jesteśmy razem?
***
Po około 8 godzinach byłyśmy już na miejscu, zabrałyśmy podręczne walizki i wyszłyśmy z samolotu. Na lotnisku zabrałyśmy jeszcze te duże. Udałyśmy się do sali przy wyjściu głównym. W tłumie stał umięśniony mężczyzna z kartką w rękach, z naczymi imionami. Przywitaliśmy się, zabrał nasze walizki i weszliśmy do czarnego, dużego auta. Facet nie dużo się odzywał, z Danielle obserwowałyśmy co dzieje się za oknami.
-Która tu jest godzina?-Zapytałam Dani.
-A nie wiem właśnie.-Wzruszyła ramionami.-Przepraszam pana, która jest godzina?
-13.00.-Burknął.
-Dzięki...-Zmarszczyłam brwi.-Miluuutki.-Szepnęłam, a Danielle wybuchła śmiechem.
Po jakiś 10 minutach byliśmy pod hotelem. Duży koleś zabrał nasze walizki na wózek i weszliśmy do środka. Windą pojechaliśmy na 12 piętro. Tam znajdował się nasz pokój. Duży koleś, nazwijmy go ''Bob'' szczerze, bałam się zapytać o imie. Milutko to on nie wygląda, plus ten głos. Otworzył drzwi i walizki wprowadził do środka. Weszłyśmy do środka, pokój był świetny. Jasny, pastelowy i nowoczesny.  Bob stanął w drzwiach i powiedział ''Jutro po was przyjadę, poznacie Chrisa.'' i zamknął za sobą drzwi.
-Ja się go boje! Nie wiem jak ty.
-Ja chyba też.-Odpowiedziała Danielle.
 Rozglądnęłam się po pokoju. Stały w nim trzy łóżka, przy jednym były już walizki.
-O.-Wskazałam palcem na łóżko. W tym samym momencie, z łazienki wyszła  rudo włosa dziewczyna.
-Cześć, jestem Allison, będziemy mieszkać w 3, przez najbliższe dwa miesiące.
-Cześć, Phoebe.-Podałam jej rękę.
-Hej, jestem Danielle.
-Czy ty czasem nie jesteś dziewczyną Liama, z One Direction?
-Heh...Tak.
-Świetnie, ja jestem ich największą fanką!-Przewróciłam oczami.
-To będą męczące dwa miesiące i to bardzo...-Podeszłam do okna.
-A może pójdziemy coś zjeść? Na dole jest fajna knajpka.
-Jasne.
-Jestem za!-Windą zjechałyśmy na dół, gdzie zjadłam tortillę, z warzywami i kurczakiem. Popijałam wszystko sokiem. Danielle napisała sms'a do rodziców i :Liama.
***
Leżałam w łóżku. Postanowiłam odpocząć, byłam cholernie zmęczona. Allison opowiadała Danielle, jak to ona kocha One Direction. Starałam się jej nie słuchać. Wzięłam telefon do ręki i postanowiłam odpisać Louis'owi na sms'a. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się co napisać. Napisałam ''Tak, ja też mam taką nadzieje x'' i wysłałam.
Resztę dnia spędziłam w łóżku.
_____________________________________________________
Mało tu chłopaków :'( No i krótki ten rozdział, kolejny będzie długi. Nie mam pomysłu co do tej ameryki więc następny rozdział będzie już w UK : ) I będzie dużo chłopców. Wydaje mi się że dodam dopiero pod koniec tygodnia.
Mam nadzieje, że pod tym rozdziałem będą minimalnie 3 komentarze, bo nie wiem czy mam dalej pisać bloga. Czy jest tu tylko z 10 osób czytającego go...Mój twitter- Malikowa64 xxx

Saturday 12 May 2012

Siema, jedziemy do USA?

                                                                   WŁĄCZ

Obudziłam się w ramionach Zayna, było mi zimno w nerki, przykryłam się kołdrą pod samą szyję i wtuliłam mocno w mulata. Chciałam zasnąć, ale jakoś mi się to nie udało. Uwolniłam się spod jego uścisku i ręką próbowałam wymacać telefon. Znalazłam, godzina 7.00. Wstałam powoli, tak by nie obudzić Zayna i Cher. Założyłam kapcie i poszłam do łazienki. Po oddaniu wczorajszych drinków, udałam się na dół. Schodząc po schodach, chyba obudziłam Nialla.Leżał na podłodze.
-Obudziłam cię?
-Tak, ale nic się nie stało.
-Przepraszam. Widzę, że skorzystałeś z mojej rady.
-Tak, miałaś racje. Wygodnie.
-Nie ma za co.
-Dziękuje.-Wstał z podłogi.
-Jadłeś coś?-Zapytałam, idąc w stronę kuchni.
-Nie. Czekałem aż wstaniesz i mi coś zrobisz.-Spojrzał na mnie swoimi ślicznymi paczydłami.
-No dobra... Chcesz kawy?-Uśmiechnęłam się.
-Jeeeejku! Jeszcze nikt, nie był dla mnie taki miły.
-No to przywitaj się z ciocią.-Zaczeliśmy się śmiać.
Napełniłam czajnik. Wskoczyłam na blat i czekałam aż zagotuje się woda. Niall wyciągał z lodówki jajka, boczek i masło.
Zrobiliśmy razem jajecznicę i kawę. Zjedliśmy razem przy stole, strasznie się przy tym śmiejąc. Dziwie się, że nikt nie przyszedł z góry nas opieprzyć.
Pozmywaliśmy naczynia i usiedliśmy na kanapie.
-Śliczne masz oczy, wiesz. Cała jesteś śliczna.
-A weź, prosze cie.
-No mówie serio!
-Dziękuje.-Zawsztydziłam się.Cały czas się na mnie patrzył, a ja próbowałam uniknąć stosunku wzrokowego.
-Zayn się wczoraj mocno napił. Gadał jakieś pierdoły przez sen.
-A dokładniej?
-A..Nie wiem, jakieś...moje imie na przykład.-Niall nic nie odpowiedział.-On tak zawsze?
-Heeh, no właśnie nie.
-Mhm. Idę się ubrać, mamy dzisiaj próbę, a ja musze wyjść wcześniej.-Wstałam z kanapy.
-Czemu?
-Musze jeszcze jechać do domu i nakarmić kota. Zaraz wracam.
Pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju. Cher spała jak zabita, a Zayn kręcił się z boku na bok. Wyciągnęłam ciuchy z torby i poszłam do łazienki. Tam doprowadziłam się do ładu, Zrobiłam lekki makijaż, rozpuściłam naturalnie falowane włosy. Ubrałam się i zeszłam na dół.
Niall nadal siedział na kanapie i oglądał telewizje.
-NIALL!-Zaczęłam rozglądać się po salonie.
-Tak?-Spojrzał na mnie z pod łba.
-A tak wgl. to gdzie jest Vanessa?!
-Aaa, zapomniałem ci powiedzieć, rano mnie obudziła i mówiła coś, że musi wyjść wcześniej...Nie wiem, nie pamiętam.
-Aha,okej..Ja też już będe lecieć.-Podniosłam z podłogi torbę.
-Nie posiedzisz jeszcze? Dopiero 9.00.
-Nie, musze jeszcze pojechać do domu i do sklepu. Narazie.-Przytuliłam go.
-Kiedy się zobaczymy?
-A tego nie wiem.
Wyszłam z domu, spakowałam wszystko do auta i usiadłam za kierownicą. Pomachałam jeszcze Niallowi który stał w oknie i odjechałam.Pojechałam do domu, zostawiłam ciuchy z wczoraj i Tessi. Dałam jej jeść i wróciłam do auta. Pojechałam w stronę sklepu. Kupiłam wodę i udałam się do budynku w którym mamy próby. Dziś, z JLS.
***
Siedziałam w sali z innymi, kiedy weszła Cher z Danielle. Podeszły do mnie. Podniosłam lekko głowę.
-Czeeeeść.
-Cześć. Czemu tak szybko poszłaś?
-Musiałam jechać do domu i potem do sklepu. Spaliście, to nie chciałam budzić.-Uśmiechnęłam się.
Zaczełiśmy próby.
***
Po trzech godzinach męk można było odetchnąć. Dziewczyny poszły do łazienki. Napiłam się wody i czekałam na nie, przy drzwiach do sali. Aston wychodził z sali, z chłopakami. Zerknęłam tylko na niego i uśmiechnęłam. Zadzwonił telefon, a na ekranie pojawił się Louis. 
~Rozmowa
P:No?
L:Rozmowe zaczyna się od cześć.-Przewróciłam oczami.
P: W takim razie cześć.
L:Od razu lepiej.
P:Nie ucz mnie manier dobra? Mów co chciałeś, bo trochę przeszkadzasz.
L:Przepraszam, zadzwonie później...
P:Dobra jak dzwonisz to mów.
L:Chciałem cie przeprosić za wczoraj. Chłopaki mówili że nieźle się wczoraj napiłem i byłem trochę...nachalny.
P:Oprócz tego że co chwilę się na mnie rzucałeś z uściskami, to spoko. Mało co nie skręciłam kręgosłupa, ale nic mi nie jest. Dzięki za troske.
L: Przepraszam.Czemu rano wyszłaś tak szybko?
P:Bo miałam taki kaprys -,-
L:A kiedy się spotkamy?
P:Nie wiem.
L:Aaaaaa może....-Przerwałam mu.
P:Nagadałeś się? Bo jeśli tak to przepraszam, muszę iść.
L:Zadzwonie jutro.
P:Jeśli musisz. Narazie
L:Do zobaczenia.
Rozłączyłam się.Dziewczyny wróciły z toalety i razem z Danielle poszłyśmy do Alexa.
***
Stałyśmy przed biórkiem, zastanawiając się co ważnego chce nam powiedzieć. Zaczynałam się trochę bać. Ta cisza była straszna.
-Ale nie chcesz nas wyrzucić prawda?-Zapytałam zmartwiona.
-Tak...Coś w tym sensie.-Uśmiechnął się.
-CO?-Wykrzyczała Danielle. Oczy miałam jak piłki golfowe.
-Nie bójcie się dziewczyny. Siadajcie.-Zrobiłyśmy o co nas poprosił.-Mam dla was propozycj nie do odrzucenia. Musiałem wybrać tylko dwie dziewczyny, stwierdziłem że wy jesteście najlepsze.
-A mianowicie?-Przerwała mu Dani.
-A mianowicie, jedziecie w trasę koncertową z Chrisem Brownem. Oczywiście jeśli się zgadzacie.-Z zacieszem spojrzałam na Danielle, a ona na mnie.-Tylko, że trasa odbywa się po całej Ameryce i trwa 2 miesiące. Musicie dać mi znać w przeciągu czterech dni. Oczywiście hotel macie zapewniony. A teraz sio do domu, bo widać że jesteście zmęczone.
Wyszłyśmy z pokoju. Od razu wszystko powiedziałyśmy Cher.
***
Siedziałyśmy w jakiejść knajpce na lunchu. Danielle była przejęta całą sytuacją, a ja jedłam bawiąc się przy tym telefonem.
-Phoebe.
-Nom?
-Lecisz?-Odłożyłam telefon, spojrzałam na nią i powoli połknęłam to co miałam w buzi.-Bo ja nie wiem...Dwa miesiące bez rodziny? Bez Liama..
-Nic mnie nie trzyma. Chcę jechać, ale jak ty nie jedziesz to ja też. Sama nie pojade.
-Ja też chcę jechać. Nie wiem, musze porozmawiać jeszcze z Liamem.-kiwnęłam głową i kontynuowałam jedzenie.
Rozmawiałyśmy o chłopakach, właściwie o wszystkim, co nie jest interesujące. Chociaż gdyby pomyśleć, Niall i Zayn wydają się fajni. Nie znam ich dobrze prywatnie, ale wyglądają na sympatycznych.
Po 40 minutach, po Danielle przyjechał Liam. Przywitał się z nami, zapłaciłyśmy za posiłek i wyszliśmy na dwór. Zapaliłam papierosa.
-Drugi Zayn, pewnie to mu się w tobie podoba.-Powiedział Liam z nutką sarkazmu.
-Nie pale żeby się komuś przypodobać. Nawyk...-Uśmiechnęłam się.
-A swoją drogą, masz powodzenie.
-Czyli?-Przedłużyłam.
-Niall, Zayn i Louis cały czas o tobie gadają. Jaka to jesteś, miła, zabawna, ładna i jaki to masz śliczny brytyjski akcent.
-Aha...
-Nie obchodzi cię to prawda?
-Nie!-Pokiwałam stanowczo głową na nie.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, Danielle z Liamem pojechali do chłopców, a ja odwiozłam Cher. Potem pojechałam do siebie. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżame, zeszłam na dół i zrobiłam sobie kakao. Usiadłam przed tv, przykryłam się kocem i popijałam napój. Tessi leżała mi na kolanach i wpatrywała się we mnie swoimi ślicznymi paczydłami. Po jakimś czasie zasnęłam. Obudził mnie telefon. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Danielle. Dzwoniła żeby przekazać mi, że jednak jedzie do ameryki. Bardzo się ucieszyłam, poznam Chrisa Browna!! Z podekscytowania nie mogłam zasnąć w nocy, ale jakoś się udało.

Sunday 6 May 2012

Vanessa i narkotyki?

                                                               WŁĄCZ

~Około 2 miesięcy Później~
Jest  koniec września. Lato było ciepłe i deszczowe. Czas leciał powoli, jak liście z drzew jesienią. Ponad dwa miesiące temu zmarła mama. Przez pierwszy tydzień siedziałam w domu i ryczałam. Potem uświadomiłam sobie, że to nic nie da. Zebrałam siły i postanowiłam żyć dalej. Z tatą jest niestety gorzej, Clarie mówi że chodzi przygnębiony całymi dniami i bardzo schudł. Szczerze, nie dziwie się. 20 lat małżeństwa robi swoje. Zawsze kochał mamę, ale czasami tak jest, że lepiej się rozstać.
Przez ten czas w moim życiu sporo się działo. Pogrzeb mamy, trzy występy dla Olly'ego Murs'a, jeden dla Jessie J,  teledysk Pixie Lott plus na lewym nadgarstku, zrobiłam tatuaż.Napis ''♥ Bo po deszczu wychodzi tęcza ♥''.
Parę dni temu skręciłam prawy nadgarstek i nosze takie jakieś coś, do usztywnienia. Jednym słowem ciekawie.
Od tego dnia po śmierci matki, nie widziałam chłopaków ani razu. Z tego co wiem, Cher pisze namiętnie z Harrym. Chyba jej się podoba. Całymi dniami siedzi z telefonem w ręku. One Direction są teraz w trasie. Nie wiem kiedy wracają, swoją drogą musze zapytać Cher, bo ona pewnie wie. 
***
Dostałam telefon od Claire z wiadomością, że ojciec usiłował się zabić. Jeszcze tego brakowało.
Próbował się powiesić i był w szpitalu. Claire prosiła mnie żebym przyjechała i porozmawiała z nim, bo ona nie może do niego dotrzeć. Że była 13.00, a do samego Doncaster jedzie się prawie 3 godziny postanowiłam nocować u ojca.
Spakowałam do torby tylko piżamę, kosmetyki i ciuchy na jutro. Zabrałam wszystko co potrzebne, wzięłam na ręce kota i zamknęłam drzwi. Udałam się do auta, włączyłam muzykę i ruszyłam w stronę Doncaster.
Po drodze zajechałam po jedzenie dla Tessi.
***
Zaparkowałam auto i udałam się do szpitala.Na korytarzu spotkałam pielęgniarke która podała mi numer  sali w której leżał tata.Ruszyłam przed siebie. Sala numer 10,11, 12 i 13. Uchyliłam lekko drzwi i weszłam do środka. Ojciec leżał na końcu sali, przy oknie. Na łóżku siedział mały Jack, obok taty, a Claire siedziała na fotelu obok. Podeszłam do łóżka i cicho szepnęłam.-Cześć.-Na co odpowiedzieli, a Jack przyczołgał się do mnie i mocno przytulił. 
-Zostawie was samych.-Powiedziała Claire, wzięła Jacka i wyszła. Usiadłam obok ojca, na fotelu i czekałam aż coś powie. Cisza. 
-No i po co to?
-Ja nie umiem bez niej żyć.
-Sam pomyśl. Co ci to da? Ona nie wróci tato, a ty masz dla kogo żyć. Dla mnie, straciłam matkę i nie chcę stracić ojca. Dla Claire, ona cie kocha, a ty ją. Dla Jacka, on jest mały, potrzebuje ojca. Tato, tak nie można. To nic nie da! Mama by tego nie chciała. 
-Wiem córcia, wiem.. Tak mi ciężko.
-Oj mi też tato. Mi też...-Szepnęłam.-Ale poradzimy sobie!-Powiedziałam głośno i stanowczo.-Obiecaj że już nigdy więcej tego nie zrobisz!
-Obiecuje. Przepraszam cie..Za to co zrobiłem i, że musiałaś jechać kawał drogi. 
-Dobra, już nie przepraszaj.. Wiesz, że możesz na mnie liczyć w każdym momencie.
-Tak i dziękuje ci za to.
-Od tego są dzieci. Dobra, to co? Możesz już iść do domu?-Zapytałam, wstając z fotela.
-Właściwie tak.
-To sie ubieraj.
Spakowaliśmy wszystko, wypisaliśmy ojca i pojechaliśmy do domu.
***
Cały dzień spędziłam na rozmawianiu z Claire, bawieniem się z Jackiem i pisaniem sms'ów. Po kolacji poszłam się umyć i spać.
W nocy nie mogłam zasnąć, cały czas rozmyślałam o ojcu i Lou'm. Może źle go potraktowałam. Miałam mieszane uczucia co do niego. Zasnęłam dopiero po 2.00 nad ranem.
***
Zaraz po śniadaniu, zrobiłam makijaż, uczesałam włosy w koka i ubrałam.  Pożegnałam się z wszystkimi i udałam się spowrotem do Londynu. 
W drodze zajechałam so Milk Shake City. Miałam wyjść z samochodu, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Cher.
~Rozmowa~
C:Hej Laska. 
P:Cześć kochanie.
C: Gdzie ty się podziewasz?! 
P: Byłam u ojca. Był w szpitalu.
C:Jak to w szpitalu?! Co się stało?
P: Czekaj, jestem pod MSC, idę po shake'a i zaraz oddzwonie to ci opowiem.
C:Dobrze czekam.
Rozłączyłam się i poszłam po shake'a. Wróciłam do samochodu i pijąc przez rurkę, oddzwoniłam do Cher. Wszystko jej opowiedziałam. Z tego co się potem dowiedziałam, chłopaki wrócili pare dni temu z trasy i siedzieli u Cher.Miałam jechać do domu. Zabrać jakiś ciuch na jutro i jechać na noc do Cher. Pojechałam do domu i  zabrałam coś na jutro.  Wielką torbę zaciągnęłam do auta. Cały dzień przed kółkiem..ZAWSZE SPOKO. Nie dość że bolała mnie głowa, to jeszcze na drugi dzień miałam próby. Cher mieszka w centrum Londynu, więc dojechanie do niej zajęło mi nie całe 10 minut.
***
Zapukałam do drzwi,  po chwili otworzyła mi Danielle. Z ogrodu słychać było śmiechy i krzyki chłopaków.
Zrzuciłam z siebie torbę i przywitałam się z Dani.
-Wszyscy są w ogrodzie, zachciało im się grillowania.
-O... Nie no super, dawno nie jadłam nic z grilla.
-A i Cher opowiadała mi o twoim ojcu. Ciężka sprawa.-Przytuliła mnie.
-Ta...Rozmawiałam z nim, mam nadzieje że już tego więcej nie zrobi. Przynajmniej mi tak obiecał.
-To dobrze.-Uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam.
-A! Jeszcze jedno! Alex chce się z nami widzieć jutro po próbie.
-A co chce?Wiesz?
-Nie mam pojęcia. Nie chciał nic powiedzieć. Mówił tylko, że chce nas widzieć i coś, że mamy szczęście...?
-Ciekawe o co chodzi. No nic, dowiemy się jutro.
Nie pewnie stanęłam w drzwiach na taras.
-Cześć!!-Wykrzyczeli Zayn z Louis'em. Wstali od stołu i mocno mnie przytulili.
-Hej.-Podeszłam do wszystkich z osobna. Najpierw do Nialla, Harrego, Liama, Cher i na końcu do dziwczyny Zayna.
-Ty pewnie jesteś Vanessa.-Podałam jej dłoń.
-Tak. A ty dziewczyna Lou. Phoebe, prawda?-Zapytała, na co wybuchłam niekontorlowanym śmiechem.
- Że niby ja i on?!-Wskazałam palcem na zakłopotanego Lou.-Masz jakieś nieaktywne  informacje
-O...Przepraszam. Bo mi powiedział kiedyś że jesteście razem.-Podniosłam jedną brew i spoważniałam.
-Ale, że co? Że ty tak na serio? Musisz wiedzieć że Louis lubi kłamać.-Uśmiechnęłam się sarkastycznie i usiadłam do stołu.

Najlepiej rozmawiało mi się z Vanessą, miła dziewczyna. Moim zdaniem świetnie pasują do siebie z Zaynem, ale on jest dziwny w stosunku do niej. Trzyma dystans. Zayn to świetny chłopak, coś z nim dzisiaj nie tak. Przez cały dzień siedział cicho i co chwilę sie na mnie gapił. Do Van jest jakiś mdły. Cher chyba podoba się Harry, bo co chwile się do niego ślini, a on do niej. Co swoją droga wygląda prze uroczo.
 ***
Robiło się zimno, była 9.00 wieczorem. Chłopcy dużo się napili i świrowali w salonie. Jedynie ja, Vanessa i Liam siedzieliśmy jeszcze na dworze. Daddy pił jakiś napój gazowany a ja z Vanessą po trzecim drinku. W salonie robiło się trochę głośniej. Liam postanowił iść sprawdzić czy towarzystwo sobie czegoś nie zrobiło. Z powodu że było zimno, z Vanessą postanowiłyśmy, też iść już do domu.Wchodząc do domu, Van spadł sweter który trzymała w ręku. Gdy się po niego schylała, wypadło jej coś z kieszeni. Nie zauważyła i poszła dalej.Przykucnęłam by sprawdzić co to. Podniosłam z podłogi woreczek z białym proszkiem. Przyglądałam się mu uważnie. Dobrze wiedziałam co to jest. Kiedyś miałam z nim do czynienia. Ale Vanessa? Nigdy bym nie powiedziała, że ona ćpa.
Schowałam woreczek do kieszeni i czekałam aż będę sam na sam z Van. Usiadłam na blacie w kuchni i machałam sobie głową w rytm muzyki, dochodzącej z salonu. Po paru minutach do kuchni wparowała Vanessa. Zeskoczyłam z blatu i z szafki wyciągnęłam szklankę. Powoli nalewałam sobie do niej soku. Kątem oka zerkałam co robi. Jednoznacznie szukała zguby.
-Czego szukasz?
-Nic,nic.
-Tego może?-Z kieszeni wyciągnęłam woreczek. Odwróciłam się do niej. Stała zaskoczona.-Zayn wie?!
-Nie! Prosze cie, nie mów mu nic. On nie może się dowiedzieć.
-Od kiedy bierzesz?
-Od paru miesięcy. Ale proszę, nie mów Zaynowi.
-Czemu bierzesz?
-Nie powiesz?
-Czemu bierzesz?-Ponowiłam pytanie.
-Bo wtedy czuje się szczęśliwa i jest tak fajnie.
-Żartujesz, prawda? Jesteś ładna że ja pierdole, masz dużo przyjaciół i na litość boską...Chodzisz z Zaynem. Masz wspaniałego chłopaka, czego ci brakuje. Wiem jak to jest, na początku czujesz sie zajebiście, twoje życie jest jak w najlepszym amerykańskim filmie, ale zanim się zornietujesz, spadniesz na dno. Będziesz brała więcej, bo to co masz ci nie wystarczy. Stracisz przyjaciół...Zayna też. Chcesz tego?
-A ty skąd to wiesz?
-Bo też brałam...-Wymruczałam pod nosem.
-Ty też???
-Tak, dlatego wiem jak to jest. Nikt nie wiedział, tylko moja mama. Nawet Cher nie powiedziałam.  Musisz przestać puki nie jest za późno. Chcesz zniszczyć sobie życie? Prosze bardzo, droga wolna. Ale ja ostżegałam.-Skierowałam się do drzwi.
-Ale nie powiesz mu, prawda?
-Ja nie, ty tak.
***
Była 3.00 w nocy. Siedziałam zamyślona na kanapie, pisząc z Liamem przez bbm (blackberry messanger), bo było tak głośno, że nie dało się gadać.
Dziewczyny rozmawiały o ciuchach, Niall jadł, Liam leżał na kanapie a reszta bałwanów....Sama nie wiem... Chyba tańczyli? Tak czy siak, nie nazwałabym tego tańcem. Z powodu, że następnego dnia miałam  próbe o 12.00, postanowiłam iść już spać. I tak nie było co robić, jakoś chyba nie pasuje do towarzystwa.
Wstałam i wyłączyłam muzyke.
-Pozwolicie że pójde spać! Tylko gdzie?
-Jak to gdzie?! Ze mną!-Krzyknął z radością Louis i się na mnie rzucił.
-Spierdalaj!!-Szybko go odepchnęłam.-Masz problemy psychiczne!! Idź się lecz!
-Chętnie. Z tobą, w łóżku.
-A w życiu!-Zmierzyłam go wzrokiem.-Cicho, mam pomysł. Chodźmy spać!
-Jestem za.-Liam wstał z kanapy.
-Dobra, to Phoebe ze mną w łóżku, Zayn na podłodze obok, bo jest tak napity, że nie da rady zejść już ze schodów. Mam pokój gościnny z 2 łóżkami, może niech Danielle z Liamem śpią na jednym, a Louis z Harrym na drugim. Vanessa na kanapie, a Niall na materacu.
-Mi pasuje.
-Mi też.-Wszystkim pasowało. Poszłam się umyć, wzięłam prysznic, wybalsamowałam ciało, zmyłam makijaż, umyłam zęby, uczesałam włosy i ubrałam się z długie spodnie od piżamy i obcisłą bokserke.
Wyszłam z łazienki, po schodach chłopcy prowadzili najebanego Zayna. Nie obyło się bez niekontrolowanego śmiechu.
***
Z powodu że Cher ma dwie łazienki, wszyscy ogarneli się dość szybko. Swoją drogą, Cher ma świetne mieszkanie. Ale czego się spodziewać, w końcu ma bogatych rodziców. Ja na swój apartament też nie mogę narzekać. Wszyscy poszli już spać. Siedziałam na dworze, pod kocem i paliłam papierosa. Fajnie tak sobie czasem posiedzieć samej. Popatrzeć na gwiazdy, posłuchać świerszczy i pomyśleć. Najzwyczajniej pomyśleć. Brakuje mi mamy, Ukrywam to jakoś w środku, nie chcę się zamartwiać, bo wiem że nadal jest przy mnie. Nie przytuli mnie, nie pocieszy, ale zawsze będzie w moim sercu. Żałuje tylko, że wszystko się tak potoczyło...Że przez ostatni czas tak bardzo się ode mnie oddaliła. Ostatnie dwa miesiące przed jej śmiercią były lepsze niż wszystkie inne spędzone, z nią. Nigdy nie byłyśmy tak blisko. Musze się pogodzić, że jedni przychodzą a drudzy odchodzą. Myśli objęły władzę, w głowie miałam sto myśli. Mama, Ojciec, Vanessa, Louis i Zayn, tak..Zayn.. Nie wiem czemu o nim cały czas myśle. Dziwnie się dziś zachowywał. Niby się uśmiechał, ale był jakiś dziwny. Trzyma dystans co do Van, to wyraźnie widać. Ona też mnie martwi, wydaje się być fajną dziewczyną, ale te narkotyki ją zniszczą. U mnie skończyło się odwykiem, ale jeśli ona nie powie nikomu, pewnie skończy gorzej.
Postanowiłam wrócić do domu, bo zrobiło mi się zimno. Powoli wstałam z hamaka, narzuciłam na siebie koc i wróciłam do domu. Przechodząc przez salon, widziałam jak Niall kręci się na materacu, a Vanessa śpi na kanapie. Trochę mi było głupio, że Zayn śpi na górze, a ona tu. No, ale takie życie.
Próbowałam powoli wejść po schodach, co się nie udało. Poślizgnełam się.
-KURDE!-Szepnęłam, ale czujny Niall i tak usłyszał. Zaśmiał się.
-Co się śmiejesz. -Też zaczęłam się smiać.
-Nic ci nie jest?
-Nieee, jasne że nie. Mało co się nie zabiłam, ale jest spoko.
-A już myślałem.
-Dzięki za troskę.
-Zawsze możesz na mnie liczyć.-Przekręcił się na drugi bok.-Kurde, ale tu niewygodnie. Zamienisz się?
-Hmmm, spać w wygodnym łóżku z Cher lub na materacu. Pomyślmi. NIE. Ps. podłoga jest wygodna, spałam na niej kiedyś po pijaku.
-O, dzięki.-Ześliznął się na podłogę.
-Weź idź spać!
-Miłych snów!
-No.
-Co?
-Dobranoc powiedziałam.
Poszłam do pokoju Cher, dziewczyna spała na łóżku, a Zayn na podłodze obok.
Położyłam się  i próbowałam zasnąć. Zayn był tak pijany, że mruczał coś pod nosem. Schyliłam się nad nim i już miałam go szturchnąć, ale Cher popchnęła mnie przez sen, tak że spadłam na ziemie. Twarz miałam obok jego twarzy. Obolała próbowałam wstać, ale Zayn złapał mnie za nadgarstek.
-Boje się spać sam. Zostań ze mną.
-Tylko już nie majacz!-Chciało mi się spać więc wtuliłam się w niego, objął mnie ramieniem i zasneliśmy...
W nocy, przez sen mówił różne rzeczy. Najdziwnejsze było to,że pare razy wołał moje imie.
________________________________________________
Siema bitches <3 Szczerze to nie wiem czy jest sens prowadzenia tego opowiadania. Chyba pisze go sama dla siebie. Ale bardzo chce pisać dalej, bo mam fajny pomysł :) mam brak weny, ten rozdział pisałam dobre 4 dni, nie mogę się skupić :( xxx Przepraszam za błędy, musicie mi wybaczyć. Zestawy w linkch robie sama, jakby co. Dziękuje za prawie 900 wejść <3
O JA PIERDOLE, JAKA FAZA


 Widze że zakładam koledze z zakupami się podoba ;) If you know what i mean xD