Monday 23 April 2012

Złe miejsce i czas cz.1


                                                                WŁĄCZ

~Dzień ślubu~
Wczoraj nie czułam się dobrze więc bardzo wcześnie poszłam spać. Obudziłam się o 7.00. Nie chciało mi się spać, Tessi bawiła się na drapaku, a mama robiła śniadanie w kuchni która znajduje się pod moją sypialnią. Wstałam z łóżka i udałam się w stronę okna. Odsłoniłam okno, a promienie słoneczne mnie oślepiły. ''Ahh...Ale śliczna pogoda.'' powiedziałam sama do siebie.
Wzięłam Tessi na ręce i udałam się do kuchni.
-Cześć córcia.
-Hej...-Odpowiedziałam zaspanym głosem.
-Siadaj i jedz śniadanie.
-Dziękuje
Po skończeniu śniadania poszłam się ubrać w coś wygodnego, a mama zmyła naczynia.
W łazience wytuszowałam rzęsy i związałam włosy w luźnego koka.
Ubrałam się w to. Zeszłam na dół i pojechałam po Cher. Razem pojechałyśmy do fryzjera, makijażystki i  manikiurzystki.
Po powrocie, wzięłyśmy szybki prysznic i przebrałyśmy się w uszykowane stroje. Czekałyśmy aż przyjedzie Aston.
***
Była już 13.30. Właśnie przyjechał Aston, jego zajebiste auto widziałam przez okno już z daleka.
Szybko pobiegłam w stronę drzwi, a za mną Cher. Poprawiłam się przed lustrem i otworzyłam mu drzwi.
-Cześć, jesteście goto... Ślicznie wyglądasz!-A wyglądałam tak + falowane włosy, spięte po boku śliczną spinką.
-Dziękuje.-Zarumieniłam się.
-A ty jak zwykle! Dzięki, też miło cię widzieć..-Wstrąciła się Cher.
-A..no tak. Cher, ty też ładnie wyglądasz.- a wyglądała tak.
-Aha... dzięki.
-Nie ma za co. To jak gotowe?
-Moment, wejdź do środka.-Wpuściłam go. Pobiegłam na górę poprawić się szybko i do kopertówki spakować potrzebne pierdoły jak np. telefon i kosmetyki.
Poprawiłam się przed lustrem i zapakowałam do torebki duperele.
Trzymając buty w ręce zbiegłam po schodach.
-Dobra, gotowa jestem.-Oznajmiłam wszystkim zakładając buty. Wstali z kanapy i razem udaliśmy się do drzwi.
-Opowiedz mi jak było, jak wrócisz.-Powiedziała mama, całując mnie w policzek.
-Jasne. Narazie.
-Dowiedzenia pani.
-Bawcie się dobrze.
-Dzięki.-Krzyknęłam, po czym udaliśmy się do auta.
***
Na miejscu było dużo paparazzi i sławnych osób jak One Direction, Jessie J i Ed Sheeran. Przywitaliśmy się z Dani i Liamem. Właśnie zaczynała się ceremonia więc weszliśmy do kościoła. Usiedzliśmy tuż za Ed'em. Jestem jego chyba największą fanką. Na całym ciele miałam ciarki.
Siedziałam za moim największym idolem..Boże, jakie emocje!
Po ceremonii udaliśmy się do miejsca w którym odbywało się wesele.
***
Sala była  ogromna i ślicznie urządzona. Siedziałam dość blisko chłopaków z one direction, dokładniej to na przeciwko. Co chwila zerkali w moją stronę.  Troche dziwnie się czułam. Zastanawiałam się czy Liam powiedział Louis'owi że to ja...byłam zestresowana bo nie wiedziałam czy Lou mnie pamięta. Szczerze mówiłąc zmieniłam się przez ostatnie dwa lata. Dużo zeszczuplałam i zmieniłam kolor włosów. Plus, przeprowadziłam się z Cher z Doncaster.
Na scene weszła Danielle i zapowiedziała One Direction. Weszli na mini scene i zaczeli śpiewać. Parkiet zapełnił się młodszą częścią gości, wraz ze mną. Tańczyłyśmy i śpiewałyśmy z Cher jak wariatki. Przy solówkach Nialla wymiękały mi nogi. Głupio się przeznać ale jestem Directonerką. Kiedyś gdy rozpaczałam po Lou, czytałam różne duperele o nich i ich polubiłam, a raczej pokochałam!
Gdy skończyli, na scene wszedł Ed Sheeran. Zaśpiewałcold coffe, miss you i the a team.
Po Edzie śpiewali chłopcy z JLS.
***
Reszta dnia minęła szybko, tańczyliśmy, oglądaliśmy śmieszne zdjęcia i filmiki...No może oprócz tych dwóch na których byłam ja. Na jednym były wpadki z prób na których co chwile zapominałam układu albo spadałam z narządów do rozciągania się. Na drugim za to tańczyłam dziki taniec do Geronimo. Ze śmiechu i kompromitacji miałam nie kontrolowany wybuch śmiechu.
***
-Co ty się tak na nich patrzysz??-Zapytałam spoglądając na Cher ze złośliwym uśmieszkiem.
-No bo oni się tak na nas gapią, a dokładniej to na ciebie.
-A dokładnie kto? Próbuję nie zwracać na nich uwagi.
-No Louis, Zayn i Harry.
-Harry się gapi na ciebie, a nie na mnie.
-Aaa, czyli jednak się im przyglądasz!
-Rozgryzłaś mnie.- Wystawiłam jej język.-Z tego co zaobserwowałam to ty też gapisz się na Harrego.
-No tak...Troszkę.-Zarumieniła się.
-Awww, nasza Cher się zauroczyła. A jak się rumieeeeni.
-No wiesz...Taki słodki jest.
-Tak, tak...Oczywiście. Chodź ze mną na papierosa.-Z kopertówki wyciągnęłam paczke papierosów i zapalniczke.- Aston, idziesz z nami?
-Nie. Pójde na chwilę do chłopaków.
-Okej, zaraz wrócimy.
Wyszłyśmy na ogromny balkon. Usiadłam na kamiennej poręczy, zapalając papierosa.
-Mówie ci! Ale słuchaj uważnie...-Powiedziałam z papierosem w buzi.
-No, zaskocz mnie!
-Jest ciepło, ale ja ci mówie, będzie padać deszcz. Ogarnij to wszystko na raz.- Że biłyśmy już napite, a po małej ilości alkoholu mamy głupawkę to wpadłyśmy w śmiech.
-Dobra powaga, Cher. Hahaha.-Ktoś poklepał mnie w ramie. Zaciągając się papierosem, odwróciłam się. Za mną stał Louis. Nie wiedziałam że się do mnie dziś odezwie. Ze zdziwienia, wydmuchałam cały dym  prosto w jego twarz. Zakaszlał lekko i się uśmiechnął.
-Cześć...
-O, sorry.
-W porządku. Nic się nie stało.
- Od paru dni próbuję być miła nawet do tych za którymi nie przepadam...-Powiedziałam sarkastycznie.
-Jestem w grupie tych ludzi?
-Mmm...no nie wiem. Jak myślisz?
-Tak?
-WOW! Poprawna odpowiedź.-Louis widocznie posmutniał.
-Dawno się nie widzieliśmy.
-No co ty nie powiesz...ciekawe dlaczego.
-Czemu nie chcesz ze mną porozmawiać?
-Nie mamy o czym.
-Mamy.
-Dla mnie już nie mamy. Wybacz, nie chcę sobie psuć nastroju. Dwa lata płakania w poduszkę za mną i  mi wystarczy.Więc z łaski swojej, odejdź teraz ode mnie i udawaj że się nie znamy.- Tak jak powiedziałam, tak zrobił. Odszedł nieco rozczarowany, ale czego się spodziewał? Że rzucę się na niego z ramionami i będę płakać jak to za nim tęskniłam. Może jeszcze pare miesięcy temu tak. Teraz już nie. Szczerze mówiąc, sama nie spodziewałam się swojej reakcji. Myślałam że jakoś inaczej to będzie wyglądało. Ale ja nie chciałam z nim rozmawiać, wiem że jeśli wdałabym się z nim w dyskusję to znowu wróciłyby wspomnienia, o których tak długo próbowałam zapomnieć.
-Jeeej, ale go potraktowałaś...
-Tak samo jak on potraktował mnie. Totalna olewka. Powiedział co chciał i mnie zostawił. Tym razem ja powiedziałam co chciałam i kazałam mu zostawić.
Wróciłyśmy do sali. Leciała właśnie piosenka ''Moves like Jagger''. Od razu zaczęłam tańczyć z Cher i Danielle. Zayn tańczył z jakąś ślicznotką. Z tego co wiem to jego dziewczyna, Vanessa. Liam siedział z Niallem a Louis i Harry tańczyli z jakimiś wytapetowanymi laskami. Jezu, w czym oni gustują. Przypierdzielisz od tyłu to sie tynk posypie.
Następny taniec zatańczyłam z Astonem. Wróciliśmy do stolika.
                                                        WŁĄCZ
Sprawdziłam telefon żeby zobaczyć jaka jest godzina. Była trzecia w nocy, miałam 7  nieodebranych połączeń. Trzy od mamy, a cztery od taty.
Wyszłam na balkon  żeby oddzwonić. Stali tam Zayn z Lou'm. Zapaliłam papiersosa i zadzwoniłam do mamy. Cztery połączenia, nie odbiera. Zadzwoniłam do tataty, odebrał.
-Co jest? Czemu mama nie odbiera?
-Jesteśmy w szpitalu. Mama umiera. Przyjedź jeśli chcesz ją jeszcze zobaczyć.-Mówił przez łzy. Zakręciło mi się w głowie, łzy same leciały po policzkach. Telefon spadł na posackę. Stałam jak wmurowana. Louis podbiegł do mnie i zaczął coś mówić, potrząsać mną. Nic nie odpowiadałam, nie potrafiłam. Wogóle nie kontaktowałam. Nie miałam siły nic z siebie wydukać. Podniosłam telefon z zimnych kafelek i pobiegłam cała zapłakana w stronę sali. Przez łzy powiedziałam Cher że musze jechać do szpitala. Ona poszała zadzwonić po taksówkę a ja musiałam biec ogarnąć się do łazienki.
Gdy wyszłam, natknęłam się na Louis'a który wyraźnie mnie szukał.
-Co się stało?! Powiedz mi.
-Daj mi spokój. Wiedziałbyś o co chodzi gdybyś ze mną nie zerwał kontaktu.
-Ale...
-Odczep się!!!-Wykrzyczałam i szybko zbiegłam ze schodach. Przed budynkiem czekała już taksówka. Podałam adres i pojechałam w stronę szpitala. Po drodze zaczął strasznie padać deszcz. A nie mówiłam..
***
Wyszłam z auta i  udałam się w stronę wejścia. Deszcz padał coraz bardziej, cała byłam mokra, jakbym wdpadła do wanny pełnej wody. Biegnąc po schodach, złamał mi się obcas. Biegłam przez korytarze w ręce trzymając buta. W oddali zobaczyłam stojącego ojca z Claire. Szybko do nich podbiegłam, co swoją drogą musiało dziwnie wyglądać. Rozmazana, mokra dziewczyna z jednym butem biegnąca po szpitalnym korytarzu.. Ojciec bardzo płakał.
-Co z nią?!?!-Ojciec nie mógł nic z siebie wydukać.
-Ona...Umarła....-Powiedziała Claire.
 Oparłam się o ściane i powoli zjechałam się na podłoge. Poryczałam się...Claire i tata szybko do mnie podeszli i przytulili. Gdy się uspokoiłam, mogłam wejść do pokoju w którym jeszcze było ciało mamy.
Otworzyłam powoli drzwi, bałam się...bałam zobaczyć ją martwą.
Weszłam do środka. Usiadłam przy łóżku, łzy same spływały mi po policzkach jak z wodospadu. Złapałam ją za rękę..Była zimna jak lód.
-Tak mi przykro że nie mogłyśmy spędzić razem więcej czasu...Jak ja sobie bez ciebie poradze? Wiem że nie chciałabyś żebym się obwiniała, nie będę. Wiem że jesteś i będziesz ze mną. Proszę, opiekuj się mną. Chcę czuć że jesteś ze mną. Poradze sobie jakoś bez ciebie, bo ty nadal jesteś ze mną, prawda..? Już nigdy się nie zobaczymy, ale zawsze będziemy razem! Kocham cię.-Pocałowałam ją w rękę i wyszłam na korytarz. Usiadłam na krześle i przytuliłam się do Claire. Lekarze zabierali mame z sali. Nie mogłam na to patrzeć. Poryczałam się jeszcze bardziej.
-Gdzie tata?-Zapytałam przez łzy.
-Poszedł po kawę i porozmawiać z lekarzami kochanie. Jak wróci to pojedziemy do domu. Połóż się mi na kolanach.-Tak zrobiłam, leżałam na krzesłach z głową na Claire. Mój telefon dzwonił co chwilę. Napisałam tylko sms'a do Cher że porozmawiamy jutro i sama nie wiem kiedy zasnęłam..........
_____________________________________________-
Totalna tragedia, nie umiem opisać emocji jakie panują w tym rozdziale :( Miał być dłuższy, ale napisze go w dwóch częściach bo mój brak weny mnie dobija. Nie wiem czy wam się podoba..Ja jestem średnio zadowolona.
Szczerze, zastanawiam się nad usunięciem bloga... Rozdziały nie dość że nudne i krótkie to pojawiają się bardzo rzadko. Mam fajny pomysł, w głowie wychodzi jakoś lepiej, nie wiem jak to wszystko opisać. Totalna załamka... Postaram się dodać drugą część dość szybko, ale nie wiem co z tego wyjdzie. Pozdrawiam xxx

2 comments:

  1. mi się podoba nie pitol ;*

    ReplyDelete
  2. Genialne!!;)) czekam na następny;p

    ReplyDelete